Napiaredadni 100-hodździa z dnia naradžeńnia Jana Skryhana pryhadałasia aspošniaje spatkańnie ź im.
Ź dziadźkam Jankam ja mieŭ nie adnu sustreču. Apošni raz spatkaŭsia 19 kastryčnika 1988 hodu pozna ŭviečary la paštamtu, na tralejbusnym prypynku. My viartalisia ź pieršaha ŭstanoŭčaha schodu «Biełaruskaha martyralohu». Usie byli ŭzrušanyja. Takoj padziei, takoha ŭzrušeńnia ni ja, ni jon za svajo žyćcio nia pamiatajem. «Takaja rašučaść, takaja rašučaść! — adno kazaŭ jon. — Anio! Takoha my i ŭ 20-ja hady nia viedali, — praciahvaŭ u tralejbusie. — Heta ž tak śmieła adchilili ad mikrafona cekoŭca».
Z nami ŭ tralejbusie jechała i Hanna Surmač. Praz usiu darohu my adno tolki dzialilisia ŭražańniami ad hetaha schodu. «Ja ščaślivy, — kazaŭ Janka, — što dažyŭ da hetaj pary…»
Bolš pra schod jon nie havaryŭ, ale pa vačach było vidać: uzrušany jon byŭ mocna. Musić, jechaŭ i zhadvaŭ, jakija mužnyja byli Vasil Bykaŭ, Zianon Paźniak. Bolš za ŭsio jaho, peŭna, uraziła, jak jany nie dazvolili kamuści z CK sarvać schod, adcisnuli jaho ad mikrafona. Takoha jašče nikoli nie było, kab niechta dy zapiarečyŭ cekoŭcam.
Kamientary