Z fejsbuka Andrusia Horvata — śviežaje.
Siem ranicy. U siencach varu kavu. U mianie tam elektraplitka staić. Čuju, jak za dźviaryma dychaje žančyna. Nie, dumaju, nie moža być. U dvary ciomna i chałodna — nie moža tam nichto dychać. Pju kavu ŭ chacie, praź dziesiać chvilin zvonić ciotka.
— Andrej!
— Oŭ!
— Ty mnie adrazu skažy: adzin ci ź dzieŭkaj? Kali ź dzieŭkaj, ja zachodzić nie budu.
— Jakoj dzieŭkaj?
— Nu, ja ž čuju, u ciabie niechta hamonić.
— To radziva.
— Ćchu ty! A ja chadžu, chadžu, hladžu ŭ vokny, užo šyju skruciła. U ciabie ž hetyja - jak ich? - visiać, ničoha nie bačna. To adčyniaj, bo ja źmierzła.
Adčyniŭ. Ciotka skidaje vialiki sałdacki zaplečnik, siadaje la hruby.
— Pabač ty! U ciabie i radziva je.
— Nu, ot słuchaju.
— Ty nie bojsia, ja tolki na piać chvilinak. Paŭhadziny paciarpi. Niachaj raźvidnieje, bo ŭ mianie ŭ chacie ciomna, nie choču ščotčyk uklučać.
— Mo čaju nalić?
— Nie budu ja tvoj čaj. Ja tabie niešta skazać choču.
— Nu, što?
— Vyklučaj svajo radziva, pasłuchaješ dzieŭku potym, ciapier pasłuchaj mianie.
— Što takoje?
— Ty mnie ot što skažy. Za kaho b ty hałasavaŭ: za Chiłaru ci za Trampa?
Ja viedaŭ, ja pradčuvaŭ, što nie treba ciotku ŭ horad adpuskać.

Kamientary