«Spačatku padumaŭ, što sabaka». U Biahomli nočču pa dvarach biehaŭ miadźviedź VIDEA
Žyvioła parvała niekalki aharodžaŭ, a potym uciakła ŭ bok voziera.

U noč na niadzielu ŭ Biahomli ludzi zaŭvažyli miadźviedzia. Pavodle vidavočcaŭ, źvier pierasiek darohu, prabieh praź niekalki dvaroŭ i źnik u lesie.
Adzin z tych, chto bačyŭ miadźviedzia, Dźmitryj, raspavioŭ padrabiaznaści, piša «Anłajnier».
«My katalisia i jechali z boku Dokšyc u napramku Biahomla. Ja pavaročvaju hałavu — i razumieju: niešta vialikaje staić. Spačatku padumaŭ, što sabaka. Ale potym dajšło: u sabaki nie moža być takich łap. Praź niekalki chvilin viarnulisia — jaho ŭžo niama. Potym sustreli inšuju mašynu z mužčynami. Jany pytajucca: «Sabaku nie hublali?» Kažu: «Dy heta byŭ nie sabaka, a miadźviedź». Jany: «Tak, i my tak padumali». Kažuć, što miadźviedź pabieh u bok voziera», — raskazaŭ chłopiec.
Pa słovach Dźmitryja, žyviołu jon ubačyŭ paŭtorna ŭžo kala haradskoj łaźni:
«Heta było miadźviedziania — pa pamierach, maksimum adnahodak. My padjechali — jon uciok. Pabieh pa vulicy, ustaŭ na zadnija łapy, pahladzieŭ na nas, parvaŭ płot u adnym z dvaroŭ i źnik. A krychu paźniej, kali my jechali ŭzdoŭž lesu, jon litaralna ŭrezaŭsia ŭ płot kala mašyny, raźviarnuŭsia i znoŭ uciok. My potym jeździli i papiaredžvali ludziej, kab byli aściarožniej — usio ž taki dziki źvier biehaje pa pasiołku».
Dźmitryj taksama adznačyŭ, što miadźviedziania vyhladała napałochanym.
«Było strašna. Asabliva kali jon taki małady — a raptam dzieści pobač i maci? I vidać, što napałochany: biehaje chaatyčna, moža pavodzić siabie niepradkazalna», — skazaŭ vidavočca.
Pakul nieviadoma, adkul mienavita źjaviŭsia miadźviedź. U padobnych situacyjach śpiecyjalisty rajać paźbiahać kantaktu ź dzikimi žyviołami i paviedamlać pra ich źjaŭleńnie ŭ adpaviednyja pryrodaachoŭnyja słužby.
Kamientary