Prodki, ratujcie nas ad niespakoju dy hora,
Chaj usio zastaniecca tak, jak ciapier.
Ź pieśni naroda janadzi, tubylcaŭ džunhlaŭ Indyi, što apynulisia pad pahrozaj źniknieńnia
Čornaju chustkaj apuściłasia na ziamlu kaladnaja noč. Dzikija ślivy ciahnuli ŭvyški svaje karavyja łapy. Na nieba ŭzyšli zoryzornicy — božyja pamočnicy. Pad adzinym na dźvie vioski lichtarom źziaŭ miljonami bitych škielcaŭ śniežny nieruš. Bieły doł staiŭsia ŭ čakańni cudu. Paŭsiudnaje biaźludździe i cišynia až da zvonu ŭ vušach zrabilisia zvykłymi i daŭno nikoha nie naściarožvali.
Na pačatku dvaccać pieršaha stahodździa, idučy śled u śled, taptała kalainu na balšaku, što jadnaŭ Łužok i Zaścienak, kaladnaja čarada. U Łužku zastałosia piać žyłych chat, u Zaścienku vokny śviacilisia ŭ čatyroch. A kaladoŭščyki išli i išli, parušajučy zaŭsiodnuju maŭklivaść navakolla, niachaj sabie ŭžo i biez zorki, ale ŭsio jašče sa spradviečnym spadziavańniem pierakupić u boha žyviołu, bahata nakaladavać, jak maje być vypić, pahulać i padjeści.
Pieršym, upeŭniena raskidajučy śnieh valonkami, rušyŭ žvavy drobnieńki Kazačok. U paraŭnańni z astatnimi, asabliva zdala, jon hladzieŭsia padletkam. Šyračeznyja sparciŭki z łampasami, plušaŭka na try pamiery bolšaja, by na płocie matlajecca, vusy padmalavanyja vuhielčykam, zpad šapkikubanki «byvaj 90ia» zyrkaje vačyma na bieły śviet ssochłaja ŭ tresku kabieta hadoŭ piacidziesiaci, žycharka Łužkoŭ Vala Čaćviartuška. A dzie ž ty budzieš poŭnaja, dahledžanaja i zaŭždy ćviarozaja, kali ŭsia rabota na adny ruki! Takuju ŭžo dolu pakinuła ŭ spadčynu maci razam ź mianuškaju. Jak jeści i pić dyk usie, a jak rabić — dyk tolki Vala. Jana i ŭ harodzie, jana i na fiermie, jana i z karovaju, jana i ŭ jahady, jana prybrać, navaryć i pamyć. Ale ž kolki nie vysilvajsia — tvaražok, śmiatanka i miasa ŭmomant razychodziacca, za stałom zastajecca piarłoŭka, smažanaja na kramnym tłuščy bulba dy tannaje vino. Nie chočaš — nie pi, vypjuć inšyja, a ty tak i zastaniešsia sa svajoju stomaju i ślaźmi samnasam.
Žyćcio idzie svaim chodam, tojesioje ŭ im pierajnačvajecca, a palohki niama. Začynili fiermu — hrošaj nie stała zusim, mahčymaści vyručyć paŭlitru jakoha pojła za daremny kambikorm ci zbožža taksama. Pakrysie źviałasia jaje siamieječka, zastaŭsia tolki mužyk. Pa maładości taki ŭžo vajaŭničy byŭ, taki zajadły, jak vypje — adrazu bicca kidajecca, a paśla pa jaho milicyja jedzie. Ciapieraka ŭžo nikudy nie lezie, tolki lažyć na łožku i stohnie z taje pary, jak z apošniaj adsiedki viarnuŭsia. Śpiarša suchoty ŭ jaho pryznavali, paśla i nohi adniało. Iznoŭku ŭsio na adny Valiny ruki. Dobra Andrejka, niabožčyka Lońki Łupataha pasynak, kalinikali pamahaje. Sirata pry žyvoj matcy, kab jaje ziamla nie nasiła, prajdziśvietku prybłudnuju! Voś i siońnia zajšoŭ u hości dy šče sa svaimi sta hramami, la piečy pahreŭsia, padjeŭ trochi i čuje: «Siońnia ž Bahataja Kalada, to chadziem u Zaścienak kaladavać. Jany tamaka bahatyja — usie piensiju pałučajuć! Dy i karovu ŭ Boha pierakupić treba, kab nie chvareła i acialiłasia ŭdała. Adziavaj kažuch na toj bok — kazłom budzieš». Nu, kazłom dyk kazłom, Andrejka i nie dumaŭ Vali piarečyć, chacia ni pra jakoje kaladavańnie nikoli nie čuŭ. Ściamiŭ tolki adno — jaho kličuć na pahulanku, dzie kładuć kaŭbasu ŭ torbu, dajuć vypić. A mo i maładzica jakaja da kaho haściavać pryjedzie, tady jon adrazu pojdzie ŭ prymy, bo ŭ horadzie ŭsie bahatyja, na mašynach jeździać i ŭ piečy palić nie treba.
Nadta biednym na radaści i zabavy vydalisia jahonaje dziacinstva i maładość.
Hadoŭ z vaśmi hadavaŭsia ŭ durkavatym internacie. Tamaka kraŭ z tumbačak kruhłyja piačeniki, bolšyja chłopcy bili, a baranić nie było kamu. Maci padziełasia niekudy, jak jašče mały byŭ, a znajšłasia, kali ŭ vośmym kłasie vučyŭsia, zabrała i paviezła ŭ Rasiju da cyhana. U cyhana jon dahladaŭ bydła, a matka — cyhaniataŭ. Adnaho razu jana pajšła ŭ horad na kirmaš i znoŭku źnikła. A praz hod napisała list: maŭlaŭ, pryjazdžaj, synku, da mianie, ja vyjšła zamuž u viosku za dobraha čałavieka. Andrejka naźbiraŭ hrošaj na darohu i dyzielami ź pierasadkami, bajučysia, kab milicyja nie zabrała, bo ŭ svaje dzieviatnaccać tak i nie prydbaŭ pašparta, dabraŭsia da Łužka. Novy ajčym mieŭ chatu i kania, chacia j lubiŭ vypić, ale hultajom nie byŭ: uletku paśviŭ kałhasnyja cialaty, razam z Andrejkam pieravorvaŭ sotki tutejšym dačnikam, źbiraŭsia viasnoju kupić parasia. Tolki nie paščaściła. Pajšoŭ letaś Andrejka ŭ miastečka ŭ zarabotki — kałoć drovy adnoj babcy. Atrymaŭ hrošy, zahulaŭ z Naściaju — druhaja chata źleva jak na poštu iści. Viarnuŭsia dadomu dzion praź piać — ni ajčyma, ni maci, ni hrošaj na parasia! Lońka Łupaty ŭhareŭ, bo spaŭ vypiŭšy, a juška była začynienaj, hrošy skrali nieviadoma kali, maci kudyś padziełasia, chavali ajčyma ŭžo bieź jaje. Ludzi zdahadvalisia — usio heta nievypadkova, ale dakładna skazać, kali prapali hrošy, chto začyniŭ jušku i dzie zaraz žonka niabožčyka, ci žyvaja jana naohuł, nie moh nichto — žyłyja chaty stajać daloka adna ad adnoj, viaskoŭcaŭ zastałosia, jak toj kazaŭ, paŭtary kaleki: chto hłuchi, chto ślapy, chto pjany. Lońkava siastra zabrała kania, a chatu pradała na łaźniu.To ž i jaje baćkaŭščyna! Andrejku biez dakumientaŭ i stałaj pracy ničoha nie zastałosia, jak pierabracca ŭ kinutuju chałupu i žyć tam, pierabivajučysia vypadkovymi zarobkami. Chacieŭ u prymy prystać, ale ŭ Łužku maładzic nie było, a Naścia ź miastečka kišeni pačyściła i za paroh vykinuła.
Zaraz u pradčuvańni darmovaj ježy i asabistaha ščaścia dy šče ŭ ciopłym kažuchu jon vybieh na vulicu i adrazu sustreŭsia sa Ściopišynym synam, jaki ŭčora byŭ pjany, dobry dy viasioły i navat padaryŭ vajennyja štany, a siońnia — sumny, ćviarozy i ŭvieś kałaciŭsia. Usio, što staraja maci prychavała na śviata, jon vyrazaŭ jašče zranku i zaraz snoŭdaŭsia pa vulicy z adzinaj maraj — pachmialicca. U maładości słužyŭ u vojsku na zvyšterminovaj, zahadvaŭ składam, potym jeździŭ pa šabaškach, apošni hod vartavaŭ dziciačy sadok. Kali vyhnali i adhetul, žonka straciła ciarpieńnie. Ściopišyn syn musiŭ viarnucca ŭ Łužok i voś užo miesiac siadzieŭ na matčynam karku. Prapanovu pakaladavać jon pryniaŭ achvotna, bo dzie ž ty znojdzieš paŭlitru na ciomnaj zimovaj vulicy.
Luba pryjechała adviedać ciotku akurat na Kalady. Viadoma, paradčyć u chacie i myć bializnu ŭ śviatyja viečary nielha, ale iści pa vadu joj usio ž daviałosia, ad takoha daručeńnia ciotki nijak nie admažašsia. Kaladnuju čaradu jana zaŭvažyła ŭžo la kałodzieža. Nabrała vady ŭ viadro i ŭhladałasia ŭ cieni, što nietaropka paŭźli pa pustoj ciomnaj vulicy. Valu Čaćviartušku i prybłudnaha Andreja paznała adrazu, a voś vysokaha mužčynu ŭ skurancy i andatravaj šapcy — nie. Kali ŭ žniŭni jana apošni raz pryjazdžała ŭ Łužok, tut takich nie było. Paraŭnialisia, pavitalisia.
— A heta ž vo Ściopišyn syn — Kola! — radasna pramoviła Čaćviartuška, apiaredziŭšy tradycyjnaje «niešta ja vas nie znaju».
— Charošy dziadźka, mnie vajennyja štany padaryŭ! — pachvaliŭsia Andrejka. — My ŭ Zaścienak kaladavać idziom.
— Dyk vy, moža, i sam vajenny? — pacikaviłasia Lubka.
— Było dzieła… — z honaram adkazaŭ čałaviek u skurancy.
— Moža, i mnie z vami prajścisia? — u Lubki ad zachapleńnia až vočy zaharelisia. Ščaście, zdavałasia, samo išło ŭ ruki. Praź jakija piać chvilin jana ŭžo ŭstroiłasia jak maje być i vyskačyła z chaty.
Kaladny stroj Lubki ŭjaŭlaŭ saboju niešta siaredniaje pamiž cyhankaj i maci Božaj: chustka z machrami, doŭhaja spadnica, kažušok i skrutak z anučaŭ u rukach — dzicia značyć. Hetkaja kaladoŭščyca spradvieku była tut u kožnaj kaladnaj čaradzie. Vobraz dziŭnym čynam pasavaŭ Lubie, pry žadańni jana mahła vydać siabie za kaho zaŭhodna. Bo była nastolki chitraj kabietaj, što, zdajecca, pierachitryła ŭsich, aproč siabie.
Dvuchpakajoŭku paśla mužavaj śmierci ŭ śviakrovi advajavała? Advajavała! Uvieś svoj viek rabić rabiła, ale na pup asabliva nie brała. Chiba durnica jakaja na budoŭli ŭkałvać ci za stankom stajać? Nie. To bufietčycaj u sanatoryi pryładzicca, to kamiendantam u internacie. Chaj sabie zarobak i nievialiki, zatoje ŭ čystym, u ciopłym, maješ prybytak i błat. Nie horaj jak u ludziej, i dyvany jość na ścienkach, i lebiedzi kryštalovyja ŭ siervancie. Syn kaža: «Vykiń, mamka, usio hetaje šłuńnie z mody vyjšła». Ale što jon razumieje, małady šče. Hrech jamu na maci kryŭdzicca. Ad vojska jaho admazała? Admazała. A jakuju niaviestu jamu ŭsvatała! Baćka jaje nad usim enierhanahladam načalnik, dyj sama maładzica nie biady — zołatam paabviešanaja. A što nie pastupiŭ nikudy — dyk nie strašna. Zachočuć — vyvučać, pry takim cieściu chutka ŭharu pojdzie, nie prapadzie. Čas i pra siabie ŭrešcie padumać. Voś kab znajści muža, lepš adstaŭnoha vajennaha z charošaj piensijaj! Tady možna było b i zusim u vus nie dźmuć. Kinuć pracu, paležvać sabie, sieryjały hladzieć, a tam i ŭnuki pojduć, synu dapamoha spatrebicca. «Zrabiła b ramont, futra b kupiła novaje, jak u miedsiastry Ałački…» Lubka vyrašyła dziejničać: u svajoj dziciačaj balnicy, dzie pracavała apošnija hady siastrojhaspadyniaj, uziała adpačynak i pačała chadzić na tancy «Dla tych, chto małady dušoj» u restaran. Tolki sapraŭdnyja pałkoŭniki niešta nie traplalisia, chacia jana rabiła ŭsio mahčymaje — kupiła novuju spadnicu, a pry znajomstvie zaŭždy nazyvałasia dziciačym doktaram.
Hrošy ź mizernych adpusknych razyšlisia, pałkoŭnik tak i nie źjaviŭsia pobač, a dzień narodzinaŭ svaćci nabližaŭsia z kožnym dniom. Svaty — ludzi zabiaśpiečanyja, tut nastojkaj «Žuraviny na kańjaku» i skradzienym balničnym rušnikom nie abydziešsia. Daviałosia jechać da ciotki ŭ Łužok, kab razžycca hrašyma chacia b na padarunak, tym bolš — Kalady, ciotka nie prymusić rabić rabotu.
A raptam choć ciapier pašancuje? Lubka nie adychodziłasia ad Ściopišynaha syna ni na krok. «Aha, apranuty nie abyiak — značyć, jość hrošy. Vysoki, zdarovy, pa ŭsim vidać vajennaja vypraŭka». Žančyna imknułasia spadabacca, nachvalvała siabie jak mahła:
— Dy ja sabie canu viedaju, rablu dziciačym doktaram, u mianie znajomstvy ŭsiudy, svat — u horadzie čałaviek nie apošni…
Mužčyna słuchaŭ moŭčki. «Niehavarki, musić, surjozny, nie chamło jakoje», — uzradavałasia Lubka i praciahvała sakatać biez upynku.
Ściopišyn syn paraniejšamu nijak na reahavaŭ. Nohi nie chacieli varušycca, ruki ŭ kišeniach kałacilisia. «Pachmialicca, pachmialicca», — pulsavała ŭ skroniach. Z kožnym krokam jon usio bolš škadavaŭ ab svaim rašeńni piercisia ŭ Zaścienak na noč hledziačy. «Lepiej by maci patros jak śled, čym źviazvacca z boŭdziłami, što nie bačyli pryhažejšaha za pieŭnieŭ chvost i nie jeli smačniejšaha za jaješniu. Čaćviartuška ŭvieś svoj viek zadrypaj chodzić, u haŭnie korpajecca, pra prybłudu to j kazać niama čaho, pa ŭsim vidno — durnavaty. Jašče j bałbatucha hetaja naviazałasia. «Ja sabie canu znaju, ja sabie canu znaju»…Try kapiejki tvaja cana na staryja hrošy. Z kim zraŭniaŭsia? U mianie ž baćka zahadčykam pošty byŭ. Ja ž na samoj Kubani słužyŭ! Uvieś skład moj byŭ! Takimi działami varočaŭ! I syty byŭ i pjany, praŭda, potym ledź admazaŭsia, nu to sprava daŭniaja…I pa šabaškach jeździŭ, hrošy pačkami kidaŭ. Džynsy i krasoŭki samy pieršy z usioj radni kupiŭ. U Babrujsku prydu na tancy — roŭnych niama!
Čezły Kazak, biazrohi Kazioł, Cyhanskaja Madonna i Čałaviek u skurancy padychodzili da samaj vialikaj zaściankoŭskaj chaty. Kaladnaja noč niby zamiorła, tolki rypieŭ śnieh pad nahami i fanaberystaje «Dy ja ž u biełym chałaciku pachadžvaju, dy ŭ mianie ž navarana…» razporaz abudžała zimovuju cišu…
U dvuch voknach chaty hareła śviatło. Kolišniaja haspadynia — nastaŭnica Hulajevičycha — užo hady dva jak pamierła. Sioleta zastalisia na zimu pilnavać nažytaje i hadavać kurej dačka Maryja z mužam Siarhiejem. Zaraz Maryja raspalvała hrubku, Siarhiej tupaŭ z kuta ŭ kut i burčeŭ:
— Chopić tam kieškacca. Davaj pravić Bahatuju Kaladu!
— Paśpieješ, bačyš, zaniataja. Spraŭny nadta jazykom bałbatać…
— Maci maja, choć biednaja była, a chavała mnie ŭ siena kaladu — čaćviartušku samahonki i kaŭbasu, kali mały byŭ, — nie zdavaŭsia Siarhiej. — Idzi źbiraj na stoł. Niasi chaładziec z kładoŭki…
— Sam niasi, ruki nie ŭ sracy! — nie ściarpieła žonka. Nietaropkuju siamiejnuju hutarku pierapyniŭ niečakany stuk u šybu.
— Žonka, pahladzi, kaho tam čort niasie, a ja ŭ kładoŭku za chaładcom.
— Vo, dziva, čuješ, łužkoŭskija kaladavać pryjšli! Čaćviartuška ŭ kazaka ŭbrałasia, Andrej durnavaty, a ź imi — niejki zdarovy nieznajomy mužyk uvieś u čornym!
— Adčyni.
— Chočaš, kab ja im tvaju paŭlitru addała — adčyniu.
— Aj, nu ich! Pili ŭsie razam, a ŭhareŭ adzin Łupaty.
— Kab šče tolki Vala, moža, i puściła b, a tak — chto ich viedaje. Adny my ŭ hetym kancy. Mo čuŭ, jak u Dubrovie staruju abrabavali? Strašna.
— Na budučy hod nizašto zimavać nie zastaniemsia.
— Hasi śviatło, skažu, što spać paŭlahalisia, jak papytajuć. Voś tak i maci maja ŭ kancy piacidziasiatych kaladoŭščykaŭ u chatu puściła. A paśla ŭ rajkam ananimka na jaje pryjšła: maŭlaŭ, partyjnaja hramadzianka spraŭlaje relihijnyja kulty…
Na hanku biespaśpiachova tupała kaladnaja čarada. Cyhanka ščylniej ukručvałasia ŭ chustku, čałaviek u skurancy złavaŭsia:
— Niechren było siudy piercisia.
— A davajcie šyby pabjom! Hyhyhy, — prapanavaŭ Kazioł.
— Chacia ž nie dadumajsia — u milicyju zajaviać. Niama čaho tutaka stajać, jašče try chaty je. Pajšli da Zajca. Charošy dzied. Aŭtałaŭka siońnia była, nie moža być, kab nie ŭziaŭ čaho ŭ zapas.
Dzied, pa proźviščy Zajac, kaliści rabiŭ zaatechnikam i choć žyŭ nie biadniej za Hulajevičaŭ, chatku mieŭ nievialičkuju, zatoje za svoj viek kupiŭ cełyja dva matacykły i adzin zaparožac, što ciapier stajali radkom u vializnym, by kałhasnaje humno, haražy. Bahatuju Kaladu stary sustrakaŭ adzin: śviatła nie paliŭ, u vakiency bliščeŭ ahieńčyk televizara. Patuzali za klamku, haspadar pačuŭ nadziva chutka, paškrebaŭ u siency i, nie papytaŭšy, adrazu adčyniŭ dźviery.
— Śviaty viečar, bahaty viečar! Daj zdaroviejka tamu, chto ŭ jetym damu! — praśpiavała napaŭzabytuju kaladku Čaćviartuška. — A ŭ nas i kaza je, skakać umieje, i cyhanka je, pavaražyć moža. A heta vo Ściopišyn syn!
— A maje ž vy dzietki, małajcy jakija! Kaladujecie. Raniej Tamkovičy chadzili, ale ž vo źjechali, dyk u nas niama kamu. Prachodźcie.
— Dajcie kazie sała, kab kaza ŭstała! — nie zdavałasia Čaćviartuška. Ale ŭ kuchni, pazastaŭlenaj roznym starym łamaččam, padać nie było dzie. Šafa la dźviarej, niejkaje ryźzio raskładzienaje na złamanych zedlikach, uzdoŭž ściany pylnymi ekranami hladziać na Božy śviet try niaspraŭnyja televizary. Ściopišyn syn pasunuŭsia da stała — ledźvie nie ŭvaliŭsia ŭ pamyjnaje viadro. Na samym uskrajku stała — na kružku parezanaje sała, dźvie blašanki kilki ŭ tamacie, žmieńka cukieraksmaktušak, adkarkavanaja butelka vina «Sasnovy vodar».
— Vypicie vo za śviata, zakusicie, kansierva charošaja, dla zuboŭ miakkaja, — haścinna zaprašaŭ haspadar.
Kazłu i čałavieku ŭ skurancy zaprašeńni byli nie nadta patrebnyja. Adzin urešcie pachmialiŭsia adrazu cełaj šklankaj, druhi ŭmomant złupiŭ ładny šmatok sała, kałupaŭsia ŭ reštkach niejkaj haradskoj zakatki ź litrovaha słoika. Vala taksama nie adstavała.
— Vo, vy, dziadźka, nas častujecie, a Hulaišyny navat i na paroh nie puścili!
— To vialiki hrech, kaladoŭščykaŭ prymać treba.
Lubka pryhubiła vino, kab nie pakryŭdzić staroha. Pavietra Zajcavaj chaty — čad miešany z vodaram kilki i niamytaj bializny — litaralna dušyŭ jaje.
— Zakusicie vo, maładzička, cukierkaj doŭhaihrajuščaj. Hladziš televizar, ukinieš u rot — choraša! Mnie ž syn televizar novy pryvioz…— hamaniŭ dzied, zajmieŭšy pobač volnyja vušy.
Cyhanskaja Madonna maŭčała, časam dziela pryliku ŭśmichałasia. Astatnija pačuvali siabie by ryba ŭ vadzie, smurod nie zaminaŭ, jaho niby nie zaŭvažali. Ściopišyn syn kulnuŭ jašče — tvar adrazu pačyrvanieŭ, šapka źjechała nabok, z-pad skuranki z padziortymi łokciami tyrčeła kryso zašmalcavanaha kabata, musić matčynaha. «Dyk ałkaš ža! A ja pierad im listom ścialusia, što taja siamnaccatka», — čarhovy raz rasčaravałasia Lubka ŭ svaich nadziejach. Kaladavańnie adrazu straciła sens, choć Zajac adorvaŭ ščodra: pakłaŭ u torbu plašku harełki, blašanku kansiervy, na chvilinku zadumaŭsia i, niby viartajučy pazyčanaje, addaŭ Vali prosta ŭ ruki słoik hryboŭ.
Kaladoŭščyki vykacilisia z chaty, a jon, paraiŭšy jašče zajści da Savy, zaščapiŭsia na klamku, patepaŭ da televizara. «Voś zaraz vaźmu pult, jon pstryknie i sam uklučycca», — ciešyŭsia stary svaim nabytkam, jak dzicia małoje. I byŭ by, musić, ščaśliviejšy, čym u maładości, kab nie klaty ŭspamin-nazoła. Jon, piatnaccacihadovy padletak, navučeniec pieršaha kursa sielhastechnikuma, siadzić za stałom i pad matčynu dyktoŭku piša na čystym arkušy papiery: «Zajaŭlaju vam, što partyjnaja hramadzianka Patupčyk V. spraŭlaje relihijnyja kulty i zaprašaje kaladoŭščykaŭ u chatu…» I nie ŭ hałavie jamu, što danosić na svaju pieršuju nastaŭnicu Vieru Haŭryłaŭnu.
«At, skul ža ja viedaŭ, što jana dziavočym proźviščam pisałasia, jaje ž usie pa mužu Hulajevičychaj klikali, smarkač jašče byŭ, navat na tancy chadzić saromieŭsia,kali i paprasiła maci, dyk što? Nie admoviš. Pakul vyvučyła jaho ŭ horadzie, kolki jana biednaja namučyłasia! Mo pasvaryłasia z Hulajevičychaj u kramie, a taja taksama bajavaja była, dy ŭpartaja — nikomu nie sastupić. Što było — toje spłyło. Jak mieŭsia za mnoj hrech, dyk adkupiŭ siońnia — adździačyŭ kaladoŭščykam ščodra», — urešcie prahnaŭšy nadakučlivuju zhadku, by kuślivuju muchu, stary ŭkinuŭ u rot smaktušku «Barbarys». «Piensija ŭ mianie charošaja. Ničoha sabie nie škaduju. Kuplaju što chaču. Kožnuju aŭtałaŭku vino biaru, kaŭbasy jakoj, cukierak doŭhaihrajuščych hram dźvieście piaćdziasiat — trysta. Daj boh i pamierci pry hetym! Pusta ŭ Zaścienku. Na zimu źjechali ŭsie, u kaho kvatery ŭ horadzie jość. A ŭ mianie niama, bo ŭsie hrošy ŭ žaleźzie ŭkładaŭ. Nu, i čort ź imi, chaj choć usie papaźjazdžajuć. Na staraści nie viesiałość, a spakoj treba».
«Nu, nie paščaściła jak zaŭždy. Peŭna, dola takaja: adnoj viek dažyvać, — razvažała Lubka. — A raz tak — treba viartacca dachaty dy pašukać hrošy, što ciotka na śmierć prychavała. Vaźmu niašmat, chacia socieńki try — usio adno inflacyja źjeść». Sumnaja i paspakajniełaja, jana nie chacieła razam z usimi iści da Savy. I pryčynaju takoha rašeńnia byŭ nie tolki Ściopišyn syn, ale i košyk pamidoraŭ hatunku «Čorny prync», skradzieny joju ŭletku z hetaha padvorka. Kazali, dačka Savy Hala klała złodzieja na ŭsiu vulicu, zyčyła pakłaści tyja pamidory na žałobny stoł. Chacia za ruku Lubku nichto nie złaviŭ, a viaskovyja praklony byli joj da lampački, viedama, sabaka breša — viecier nosić, la znajomaha pachilenaha płota jana pačuvała siabie niaŭtulna.
— Niešta ŭčadzieła ja, hałava balić, pajdu dadomu, moža, tabletku jakuju vaźmu, —pažaliłasia Lubka.
Trymać jaje nichto nie źbiraŭsia:
— Idzi, ciotka, nam bolš budzie! —rahatnuŭ Kazioł.
— Niechren pić, raz tabie vino nie jdzie, — viaknuŭ naŭzdahon Čałaviek u skurancy.
Hala nie čakała ad žyćcia nijakich cudaŭ užo daŭno. Pahadavała i paparadčyła dziaciej, dva hady tamu pachavała muža. Adpracavaŭšy čverć stahodździa na chimkambinacie, syšła na lhotnuju piensiju, kab dahladać matulu. Staraja apošnim časam asłabieła, redka padymałasia z łožka. Hala ŭletku korpałasia ŭ harodzie, chadziła pa lesie, zimoju — čyściła śnieh, paliła ŭ piečy. Žančyna ciešyłasia spakojem, časam zdavałasia, što nikudy jana i nie źjazdžała, nie było nijakaha horada, jana dasiul maleńkaja, prosta maci prychvareła, a siastra niekudy pajšła z domu. Siońnia jana ŭtušyła čyhunok bulby, navaryła kisialku, pakarmiła maci, cichieńka siadzieła la akna, hladzieła, jak skača pa harodzie bieleńki zajka. I raptam rasčyniajucca dźviery — i na parozie źjaŭlajecca, niby Pilip z kanapiel, cud pryrody — Kola, Ściopišyn syn. Jaje pieršaje kachańnie, samy hožy chłopiec u Łužkach. A kaliści daŭno, zdavałasia, užo nie ŭ hetym žyćci, hadoŭ tryccać tamu, jana i maryć nie śmieła pra takoje ščaście. U tym dalokim žyćci Kola byŭ vajskoŭcam-pryhažunom, synam zahadčyka pošty, a Hala ścipłaj školnicaj u siastrynych abnoskach, dačkoj udavy, prostaj kałhaśnicy. Jana była zakachanaja ŭ jaho, jon prosta nie zaŭvažaŭ jaje isnavańnia, chapała śmialejšych i pryhažejšych.
U ciapierašnim žyćci źjaŭleńnie Koli z usioj łužkoŭskaj hramadoj Halu nie ŭzradavała. Pačuŭšy pra viartańnie ŭ Łužki Ściopišynaha syna i jahonyja vybryki, jana ŭ dumkach dziakavała losu, što ŭ maładości jon nie ŭpadabaŭ jaje: «Vo, zaraz žyvu sabie spakojna i mamačku hladžu, a tak by chavała hrošy i butelki pa ŭsioj chacie i niervy svaje trapała».
— Heta ž Ściopišyn syn! U kładoŭku zahladaj i kaŭbasku dastavaj! — halokała Čaćviartuška.
«Nu, nikudy ad ich nie padzieniešsia, ni ŭ budni, ni ŭ śviaty. Adnaho aharod pieravorvać pakličaš — cełaja kapeła źbiažycca i ŭsim nalivaj! Ale ž i bieź ich nijak. Płot abiacali pastavić, dyj kali z maci, kryj boža, što, chto dapamoža?»
I tut zdaryŭsia jašče adzin cud. Z łožka ŭstała, vypaŭzła na siaredzinu chaty staraja. Čamu jaje klikali Savoju nichto z prysutnych nie viedaŭ, tyja, što tak pradražnili babku, daŭno adyšli ŭ lepšy śviet. Sava daškrebała da Andrejki i pačała žalicca:
— Oj, maja dzietka, ci nie viedaješ ty, chto ž u nas u Zaścienku ŭ Śviatyja viečary małocić.Tak capami laskajuć, tak laskajuć, až hałava šumić!
Andrejka raziaviŭ rot ad ździŭleńnia:
— Što takoje baba kaža? Heta ž letam kambajn małocić!
— Bačycie, zusim drenna joj, biarycie vo butelečku vina i jdzicie dalej, hulajcie, — prapanavała Hala, sa spadzievam chutčej pazbavicca ad viasiołaj kampanii.
— My da takich hadoŭ nie dažyviom, — zaznačyŭ na raźvitańnie Kola. Babka jašče raz pažaliłasia na małaćbitoŭ, paśla patepała nazad da łožka. Zirnuła na pokuć — a tam jaje maci-niabožčyca siadzić.
— To zdani ŭžo,— prašamkała Sava sama sabie, pierachryściłasia, supakoiłasia i niečakana chutka zasnuła. Bieleńki zajka śpiarša staiŭsia za jabłyniaj, a potym paskakaŭ pa vulicy paŭz zaśniežanyja płaty.
Nakaladavanuju butelku Kazak, Kazioł i Ściopišyn syn raśpilili lohka i niazmušana, by limanad «Buracina», pa darozie da apošniaj žyłoj chaty — siadziby Ivanaviča.
U vočy — Ivanavič, za vočy — Śviny Tatka. Dla miascovych jon byŭ čałaviekam-tajamnicaj. Źjaviŭsia ŭ Zaścienku niečakana, nichto nie viedaŭ adkul, za jakuju canu i pry jakich abstavinach kupiŭ chatu kolišniaha paštara. Śpiarša, jak tolki pryjechaŭ, kažuć navat na vulicu nie vychodziŭ, usio bolej u chacie ci puni adsiedžvaŭsia, niby chavaŭsia ad kaho. Paśla asvoiŭsia, zavioŭ haspadarku, handlavaŭ raźviedzienym śpirtam. Pohałaski pra Ivanaviča chadzili samyja nievierahodnyja, tolki ničoha peŭnaha pra jaho nie viedaŭ nichto.
Hety padvorak Andrejku z Valaj byŭ dobra znajomy. Nieadnojčy jany kuplali ŭ Ivanaviča śpirt, mianiali zbožža i kambikorm, vyhrabali za paŭlitru hnoj z chlava. Za śpirt usio rabiłasia, kasiłasia i karmiłasia. Śpirt i fierma pobač stali asnoŭnym sakretam pośpiechu pryvatnaj haspadarki. «Ja pakažu, jak treba žyć!»— časam chvaliŭsia ŭvišny haspadar pierad zaściankoŭcami. A tyja adno paśmichalisia ŭ adkaz: maŭlaŭ, tut žyli ludzi nie roŭnia tabie — nivodzin nie razbahacieŭ. Raniej Ivanavič hadavaŭ vjetnamskich śviniej, u chlavie zaŭždy rochkała čaćviora, a to i šaściora. A jak začynili fiermu, dyk chalaŭnaje zbožža za paŭlitru bolš nichto nie prynosiŭ. Pakrysie śvińni źvialisia, a mianuška Śviny Tatka zastałasia.
Zachmialełaja kaladnaja čarada ŭvaliłasia da Śvinoha Tatki biez hrukatu ŭ dźviery, adrazu ź pieśniaju. Dakładniej, śpiavała adna Vala, Andrejka biazładna hocaŭ pobač, Ściopišyn syn ciahnuŭsia śledam. Na ździŭleńnie chata akazałasia adzinaju, dzie huła nie nadta šmatludnaja biasieda. Za stałom siadzieli čaćviora: sam Ivanavič, čezły maładzion z mutnymi vačyma, dźvie dzieŭki — adna bialavaja maładziejšaja i chudziejšaja, druhaja čarniavaja — starejšaja i paŭniejšaja, paznohci ŭ abiedźviuch —doŭhija, pad chachłamu raśpisanyja. Maładzion užo ładna nabraŭsia, ciapier matlaŭsia na łaŭcy, by pieršamajski ściah la kantory, i bubnieŭ sam sabie pad nos niešta niaŭciamnaje. Błandzinka piłavała svaje dzivosnyja kipci, časam visła na šyi ŭ pjanaha maładziona i skuholiła: «Valera, mnie sku-u-u-šna». Ale toj nie źviartaŭ uvahi. Čarniavaja, naadvarot, adryvałasia pa poŭnaj. To ŭparta dakazvała svaim sabutelnikam: «Dy ja ŭ restaranie byvaju čašče, čym na śviežym vozduchie. Dy Achmiet minia ŭ Turcyju zvaŭ! Kijosak zakrojem i pajedziem». To sa słovami: «Hulajut usie! Za cibia kałym addam…» — kidałasia ŭ skoki.
Kazak, Kazioł i Čałaviek u skurancy śpiarša krychu źnijakavieli ad takoj niespadziavanki.
— Heta maja homielskaja radnia,— niby apraŭdvajučysia, paviedamiŭ Śviny Tatka.
— A heta vo Ściopišyn syn! Śviaty viečar, bahaty viečar! Ivanavič, pasyp miedź — i aviečki nie buduć chvareć, — nie zdavałasia Čaćviartuška.
— Ražanym — sto hram! — zaviščeŭ maładzion.
Kola asvojtaŭsia i chciva paciahnuŭsia za čarkaj. Andrej biez zaprašeńnia prysieŭ za stoł bližej da haradskich dzievak, jany abiedźvie jamu spadabalisia. Bialavaja hrebliva skryviła pysku. Žvavy Kazioł nie zaŭvažyŭ, a zuchavata pasunuŭsia jašče bližej.
— E, nie, tak sprava nie pojdzie! — padaŭ hołas Śviny Tatka. — Jak ja mały chadziŭ sa svaim baćkam kaladavać, dyk taki artyst byŭ, što navat na puzie tančyŭ! A vy dva razy tupnuł — i nalivaj?
Vala ŭtaropiłasia na jaho i zrazumieła, što tut ničoha, aproč piacidziesiaci hramaŭ, nie vycyhaniš. Viedajučy Śvinoha Tatku nie pieršy dzień, heta ściamiŭ i Andrej. U durnavatym internacie jaho nichto nie vučyŭ na puzie tančyć, tamu jon pichnuŭ u bok Ściopišynaha syna:
— Dziadźka, a dziadźka, chacia ty patančy. A to ciotka Vala piaje, ja skaču, jak kazioł, a ty tolki vałočyšsia śledam dy harełku pješ!
Čałavieku ŭ skurancy dziavacca nie było kudy.Vypić jašče chaciełasia. A z hetych niedarobkaŭ što ty voźmieš! Nidzie nie byli, ničoha nie bačyli! I jon rašyŭsia.
— Što ty łybišsia, łachudra malavanaja! —kryknuŭ jon čarniavaj, što siadzieła i pahardliva ŭśmichałasia.
Taja sprabavała ahryznucca, prystrašyła niejkim Achmietam, ale chutka zmoŭkła, bo Achmiet byŭ daloka, a prysutnyja baranić jaje nie duža kidalisia.
Ściopišyn syn vyjšaŭ na siaredzinu chaty, chmielnaja kroŭ viravała ŭ hałavie hornaju ručainaj. I na jakoje imhnieńnie padałosia, nibyta jon iznoŭ małady ŭ bialutkich firmovych krasoŭkach, pieršy chłopiec na ŭvieś Łužok, na śviatočnaj dyskatecy u babrujskim Domie kultury tančyć nižni brejk, vabnyja dzieŭki stajać kružkom i zachaplajucca jaho ŭmielstvam! Ale niama taho, što rańš było…
Śpina ŭparta nie chacieła varušycca, i sraka razam z usim zadnim mostam pajšła kudyści ŭbok i nijak nie žadała viartacca na miesca.Tancor u adstaŭcy padryhaŭ trochi nahami, ledźvie pieraviarnuŭsia na puza. Paŭbutelki śpirtu zarabiŭ, ale samastojna ŭźniacca z padłohi ŭžo nie zdoleŭ. Na ščaście, padbiehła Čaćviartuška, pakłaŭšy doŭhačakanaje pitvo ŭ torbu, dapamahła ŭstać:
— Vo, nabraŭsia jak bela,ciapieraka dadomu nie zaciahniem! Ivanavič, my tabie pamahali, i ty nam pamažy, niachaj u ciabie praśpicca.
— Ładna, vałačycie jaho da kładoŭki ŭ katuch, tudy, dzie jahniatka, jano šče słabieńkaje, dyk ja ŭ chatu zabraŭ, pakul marazy. Tamaka i sałoma, i pałavik stary, ciaplej budzie…
Braznuła klamka, ababityja dziermancinam dźviery vyplunuli ŭ načnuju ciemru samych ciahavitych kaladoŭščykaŭ. Śviny Tatka azirnuŭsia navokał: niedapiečany Valera chrop, ukłaŭšysia hałavoju na stoł, jahonaja siabroŭka škamutała jaho i praciahvała kaniučyć. Čarniavaja hamaniła nieviadoma z kim. Restaran, Achmiet i Turcyja nie sychodzili ź jazyka.
— Dy ścichni ty ŭžo sa svaim Achmietam! — hyrknuŭ haspadar, straciŭšy ciarpieńnie, i pajšoŭ da prypiečka. «Jašče hadok adsiadžusia — i liniać adsiul treba. Hetak možna śpicca ci zhłuzdu źjechać u adzinocie, a z takoj kampanijaj dyk jašče chutčej. Miascovyja pjanicy choć hnoj z chlava vykinuć ci vady naciahajuć. A hetyja…Ni rabić, ni pić nie ŭmiejuć. Ulez u haŭno, dyk ciapier nijak ad jaho nie adškrabiešsia. Pai, karmi i ich, i dziaciej ichnich, i bł…j ichnich. Śpirtu jany mnie pieradali na prodaž…A kamu jaho tut pradavać? Vymierli ludzi, jak mamanty, i pjanyja, i ćviarozyja…»
Drobny Kazačok i šalony Kazioł išli pa dvary da vieśničak.
— Bač ty, bahata nakaladavali! Dobra, što toj smoŭž advaliŭsia. A to ŭsio b vyžłukciŭ, nam by mała što pierapała. A tak i śpirt zastaŭsia, i vina trochi, i zakuska. Pryjdziem u Łužok — pabalujem!
— Aha, padjeŭ ja ŭvolu, tolki dzieŭki nadta nos dziaruć, nie padstupišsia.
— Viedama, haradskija škurki, fanaberystyja. Ale vidu nie majuć. Jak usio adno matki dvaich dziaciej. Choć i kažuć, što maładyja, dy kipci parazmaloŭvali! Nu ich, Andrejka, k čortavaj maciery, maładzic hetych! Jany ŭsie ciapieraka prajdziśvietki dy hultajki! Lepš pierachodź da mianie, kali moj mužyk pierakulicca, niadoŭha ŭžo zastałosia. A nie, dyk ciapier pierabirajsia! A to jon lažyć sabie, jak kałoda, łapy skłaŭ, a mnie i chaziajstva adnoj hladzi, i aharody.
Cišynia až da zvonu ŭ vušach. Kryčy, choć parvisia, nie pačuje nichto, a zvališsia na balšaku — nie ŭhledziać, pralažyš da rańnia, a to j da paŭdnia, skaleješ…
— A j, praŭda, Valka, dzie ja tut kaho šukać budu! U ciabie pieč ciopłaja i ŭ čuhunku navarana. Dyj sama ty ničoha šče, hy-hy-hy! — adhukajecca Andrejka i bačyć na javie: znajomaja postać adchisnułasia ad łaŭžoŭ na tym baku vulicy.
— Mamka! — niemy jenk chłapčyny praciaŭ navakolle. Vializny čorny cień strasianuŭsia i z hučnym treskam lasnuŭsia na darohu, pieraharadziŭšy vulicu.
— To ž ihruša staraja. Kamiel raskałoŭsia — voś i zvaliłasia. Nie kryčy, a to byvaje pačuje chto — skaža, vo, ravie, što buhaj, durny značyć, — supakojvała Čaćviartuška. — A mo zdałosia što, dyk pierachryścisia.
— Zdałosia. A čaho jana, blacha, zvaliłasia, vietru niama ž?
— Adžyła svajo.Śniehu na halli napadała. Dobra, nas nie začapiła. A to ž mahła zabić ci pakalečyć.
Ślivy ciahnuli ŭvyški svaje karavyja łapy. Spałochany zajčyk prycisnuŭ vušy i palacieŭ praz pole preč ad čałaviečaha žytła. Maroz azdablaŭ styłyja šyby chvojkami dy malvami.
Kaladoŭščyki pieraleźli praz łamačča i rušyli naprastki. Pajšli z Zaścienka i bolej nie viernucca, pakinuŭšy zdani sam-nasam sa ździčełymi sadami i chatami biez pryzbaŭ.
U Hulaišynych zapalili śviatło i ŭzialisia śviatkavać. Siarhiej uliŭ u čarku prychavany da Bahataj Kalady samahon. I chacia napoj nie byŭ čysta chlebnym, ale padaŭsia jamu hetkim ža miakkim i smačnym, jak tady, u trecim kłasie, napiaredadni školnaj jołki. A voś zakuska była kudy lepšaja,čym u malenstvie. Asabliva ŭdałosia chałodnaje. A inačaj i być nie mahło! Cełaja supavaja kura ŭ piečy paŭdnia preła, dyj kapyt dobra ŭvaryŭsia.Nachvalvajučy stravu, Siarhiej uziaŭsia ŭžo za druhuju talerku, niby imknučysia viarnuć nazad dziacinstva i adjeścisia ŭvolu za ŭsie hałodnyja hady adrazu.
A voś Lubka śviatła nie paliła, kab nie pabudzić ciotku. Pakul staraja spała, jaje kłapatlivaja plamieńnica parołasia ŭ šafie. Tam, pamiž pažoŭkłych praścin i ćviłych sukienak, byli schavanyja hrošy na śmierć. Voś jany! Čatyry miljony, ukručanyja ŭ bavaŭnianuju pančochu. Lubka adličyła sabie trysta piaćdziasiat. Astatnija pakłała na miesca. «Nie biaru, pazyčaju. Jak pamre, usio adno mnie chavać, — apraŭdvała siabie Cyhanskaja Madonna, upieršyniu paškadavaŭšy, što paradniłasia nie z roŭniaju. — Ulezła ŭ nierat — ni ŭzad, ni ŭpierad. Kab nie takaja bahatyrka była maja svaćcia, dyk zaniesła b jakuju praścinu — i ładna było b…»
Ściopišyn syn chrop u katuchu na sałomie. Pałavičok skulomčyŭsia, skuranka spaŭzła ź plača, a jon prytuliŭsia da ciopłaha boka jahniaci — adrazu ŭležna i ŭtulna zrabiłasia.
Pad śviatłom adzinaha na dźvie vioski lichtara miljonami bitych škielcaŭ źziaŭ śniežny nieruš. Viartacca dadomu i nie ŭbačyć na svaim šlachu nivodnaha śleda, aproč ułasnaha, pakinutaha taboju pa darozie ŭpročki — što heta: praklon ci błasłavieńnie? Nieviadoma. Tolki pieražyć takoje nakanavana nie kožnamu. Kaladoŭščyki išli z Zaścienka nazad u Łužok pa toj samaj prataptanaj kolki hadzin tamu kalainie. Bieły doł staiŭsia ŭ čakańni cudu. Na ździčełym balšaku ŭ Śviaty viečar zory-zornicy — božyja pamočnicy spatkalisia ź ludźmi.
Kamientary