№ 10 (219), 5 — 12 sakavika 2001 h.
Miaža tryvałaści na złom
Žyćciovaja historyja Łarysy Simakovič
Kožnaha z zahonaŭ, jaki ŭ svoj čas daviałosia “ŭzarać” Łarysie Simakovič, kamuści inšamu chapiła b na ŭsio žyćcio. Pacichu ŭrablać svaje sotki, abrastajučy manahrafijami dy zvańniami, škołami dy paśladoŭnikami... Ale čamuści ŭvieś čas niby niechta zmušaŭ jaje da radykalnych źmienaŭ. Chacia tut ciažka vyznačyć: žyćcio padšturchoŭvała, ci prosta ludzi, ad jakich jana na toj čas zaležała, elementarna pierakryvali joj kisłarod. Kamuści inšamu na ŭsio žyćcio chapiła b i adnaho takoha “abłomu”, kab nie zachacieć bolš nijakich eksperymentaŭ na sabie. Zvyčajna paśla tryccaci ludzi zdajucca: adrakajucca niaspraŭdžanych junačych maraŭ i supakojvajucca na tym niamnohim, čaho ŭdałosia dasiahnuć. Ale heta, vidać pa ŭsim, nie jaje dola...
* * *
My paznajomilisia ŭ Majstroŭni, jakaja pačynałasia z narodnych piesień, falklornych śviataŭ i ciapier užo nazaŭsiody budzie asacyjavacca ź imi.
...Na pieršy pohlad, aficyjnaje niepryniaćcio falkloru ŭ majstroŭskaj interpretacyi było nievytłumačalnym. Susalnyja karahody “piatnaccaci respublik-siaścior” z kvazinacyjanalnymi vianočkami, ciubiaciejkami, bałałajkami i kinžałam u zubach — heta ž była adna z padvalinaŭ savieckaj idealohii. U 60—70-ja hady ŭ kožnaj škole na praciahu hodu abaviazkova prachodziŭ “festyval družby narodaŭ”: baćki musili apranuć dziaciej u kaściumy adnoj z “bratnich respublik”, a vučni — zavučyć vieršy i pieśni na “bratnich movach”, nia nadta pierajmajučysia ich sensam. (Pamiataju: mnie hadoŭ vosiem, na mnie čyrvonaja “turkmenskaja” sukienka da piatak, zašpilenaja śpieradu vializnaj broškaj, z-pad ciubiaciejki źvisajuć dvanaccać tonkich kasičak. Strašenna zadavolenaja saboj, ja deklamuju na ŭsiu aktavuju zalu: “Azatłyhyn ajdymyn parłat sen eziz Lenin...”.)
Adpaviedna z palityčnymi ŭstanoŭkami, u Biełarusi ci nia kožny kałhas mieŭ svaje “zaprašajem-na-viačorki”, i nivodzin uradavy kancert nie abychodziŭsia bieź “Lavonichi”. A majstroŭskija Kupalli dy Hukańni viasny taptalisia apantana. Chacia jany na 99% składalisia z palityčna biasškodnaha, nieapracavanaha biełaruskaha falkloru. Nu dzie, zdavałasia b, tut lohika?
Ale sabačy niuch kamisaraŭ ad etnahrafii nie davaŭ pudła. Majstroŭskija śpievy, ź ich napruhaju ŭ 2000 volt, mieli z aficyjoznym falkloram stolki ž supolnaha, kolki ruchavaja biełaruskaja pierapiołačka — z abskubanym brojleram. Paśla taho jak nam pačaŭ adkryvacca hłybiejšy j patajemny sens narodnaj pieśni, śviet falkloru staŭ imkliva raskručvacca, jak spružyna, i vyjaviłasia, što jon samadastatkovy. Nam, prynamsi, jaho chapała, kab u im žyć. Prakavietnyja słovy i staražytnyja napievy niejak prydavalisia da ŭsiaho: i chłopcaŭ dražnić, i hołasna vykazvać, što my dumajem pra “hety čas i hety ład”. Nia viedaju, jak heta atrymlivałasia, ale samyja biaskryŭdnyja teksty — “Miedunica łuhavaja, čom' nia pachnieš na ŭsim łuzie?” — pačynali hučać jak paŭstancki himn. Što biespamyłkova zaŭvažałasia jak siabrami, tak i vorahami.
Adnojčy trapiŭšy ŭ mahičnaje koła biełaruskaha falkloru, my nijak nie mahli im naciešycca. Śpiavali ŭ tralejbusach, u padziemnych pierachodach, na mienskich vulicach, razychodziačysia paśla sustreč na fiłfaku BDU. Śpiavać Majstroŭniu navučyła Łarysa Simakovič, na toj čas sama jašče studentka kanservatoryi.
* * *
Što takoje scena, publika j pośpiech, maleńkaja Łarysa viedała ź piaci hadoŭ. I jaje samu ŭ rodnych Baranavičach užo prykmiecili. Adnojčy paśla čarhovaha kancertu da jaje padyšła nieznajomaja žančyna i raspaviała, što dla takich, jak jana, talenavitych dziaciej u Miensku jość admysłovaja škoła. Łarysa pryjšła dadomu i skazała baćkam: adviazicie mianie tudy. Nichto ŭ siamji, naturalna, nie ŭspryniaŭ usurjoz prośbaŭ siamihadovaha dziciaci — ci mała što jano tam navydumlaje! Ale Łarysa tak umolvała, što baćka ŭrešcie zdaŭsia. “Dobra, Lida, — skazaŭ jon žoncy, — zaviazi ty jaje ŭ tuju škołu, kab potym nas nie klała, što nie puścili”. Na ispyt u Respublikanskuju škołu-internat pa muzycy i vyjaŭlenčym mastactvie (bolš viadomuju jak “Parnat”) jany pajechali, jak na prahulanku, — navat usich patrebnych dakumentaŭ z saboj nie ŭziali.
Sam ispyt Łarysa pamiataje vielmi vyrazna — čornaje pijanina “Biełaruś”, hrafin z vadoj, stoł z čyrvonym abrusam, a za stałom — sivy vusaty dziadok.
Značna paźniej Łarysa daviedajecca, što ekzamen u jaje prymaŭ sam Ryhor Šyrma. A tady jana pavodziłasia zusim volna — śpiavała “Tup-tup, čaravik” i ŭsialak imknułasia zrabić ź niemudrahielistaje piesieńki muzyčny spektakl. Paśla ispytu kamisija zahadała Łarysinaj maci terminova padvieźci reštu dakumentaŭ — dziaŭčynka bliskuča prajšła ŭ pieršuju klasu. Išoŭ 1964 hod.
“Słuchaj, Łarysa, — pytajusia ja ŭ jaje, — ty choć razumieła, što heta škoła-internat, što ty zastaniešsia biaz mamy, adna, u čužym horadzie?” — Tak, adkazvaje, razumieła vydatna. — I nie bajałasia? — Ani. Usie płakali, jak mianie ŭ Miensk pravodzili, i maci, i ciotki, a mnie zusim nie było strašna. Ja vielmi chacieła tam vučycca.
Fantastyčnaść toj sytuacyi ja adčuvaju vielmi dobra — u mianie samoj dačka jakraz siamihadovaha vieku. Nie ŭjaŭlaju, za jakija skarby śvietu jana b mahła pahadzicca na takoje, blizu siročaje, dziacinstva ŭ internacie — majučy žyvych baćkoŭ. Ale Łarysina praha vučycca, jak ni nievierahodna heta hučyć, navat u siem hadoŭ była macniejšaju za pryviazanaść da rodnaha domu. “Ja vielmi časta — i tady, i potym — łaviła siabie na adčuvańni, što staju pierad začynienymi dźviaryma. Niešta tam jość, i jano biaźmierna mianie pryciahvaje. Hety mahnetyzm ja ničym nie mahu vytłumačyć...”
...Najhałaŭniejšym urokam internackaha žyćcia byŭ sam dośvied vyžyvańnia ŭ dziciačym kalektyvie — ź jahonymi žorstkimi ŭnutranymi praviłami i biaźlitasnymi “žartami”: kali, naprykład, ranicaj chtości ź dziaŭčatak nie znachodziŭ kala łožka adnaje pančochi i musiŭ biehčy na śniadanak z bosaj nahoju. Samyja talenavityja pedahohi, vidać, nia zdolnyja pa-sapraŭdnamu ŭpłyvać na hety zamkniony dla darosłych śviet, dzie zaŭsiody jość lidery i izhoi, dzie tak lohka abjadnoŭvajucca ŭsie suprać adnaho i dzie časam davodzicca tryvać niepryjaznaść, kpiny i prynižeńni. Vytrymlivali daloka nia ŭsie. Z saraka čałaviek, pryniatych razam z Łarysaj Simakovič u pieršuju klasu, škołu skončyli ci to 9, ci to 11. Dziela spraviadlivaści skažam, što nia ŭsie syšli sami, niekatorych adličyli za niedastatkovyja pośpiechi ŭ muzycy.
Apošniaje Łarysy nia tyčyłasia nikoli. Jaje lubimaja školnaja nastaŭnica, Halina Citova, jakaja była jašče i zahadčycaj muzyčnaha adździaleńnia, utvaryła z vučniaŭ małodšych klasaŭ chor i adrazu zrabiła Łarysu salistkaj (hety status dadatkova ŭskładniŭ stasunki dziaŭčynki z adnaklaśnikami). Mienavita Halina Ryhoraŭna, jak adčuvaje Łarysa, i vyvieła jaje ŭ sapraŭdnuju muzyku. Imknučysia va ŭsim naśledavać nastaŭnicy, Łarysa vybrała specyjalnaść charavika-dyryžora (zrešty, škołu jana skončyła jašče i jak pijanistka).
Suvoraja internackaja rečaisnaść mieła ŭsio ž i stanoŭčyja jakaści — jana vydatna hartavała charaktar. U starejšych klasach Łarysa zrabiłasia pryznanym lideram. (“Ja była takaja “žaleznaja łedzi” — mocnaja, časam navat da žorstkaści”.) Ale ŭładny charaktar patrebny dyryžoru nia mienš za muzyčny słych. I Halina Ryhoraŭna, adčuvajučy, što na jaje vačach hadujecca samabytny muzyčny talent, časam daručała Łarysie kiravać školnym choram, a potym padachvociła jaje stvaryć i pieršy samastojny kalektyŭ: niekalki dziaŭčynak pad kiraŭnictvam Łarysy Simakovič śpiavali apracoŭki biełaruskich narodnych pieśniaŭ, pryčym niaredka Łarysa sama — nia viedajučy, što hetaja praca zaviecca składanym słovam “aranžavańnie” — pierarablała vakalnyja tvory dla źmiašanaha choru tak, kab ich mahli vykonvać dzieci.
...Uviesnu, kali sychodziŭ śnieh, a ŭ lesie źjaŭlalisia pieršyja kvietki, Łarysie padabałasia hulać u prydumanuju joj samoju hulniu — ci to ŭ tajamničaha Robin Huda, ci to ŭ dobraha damavička. Śvietłymi ŭžo niadzielnymi viečarami, kali žyćcio ŭ internacie krychu sucišvałasia, jana prabirałasia na vachtu, “vykradała” z doški kluč ad kabinetu Haliny Ryhoraŭny — i ŭkviečvała ŭvieś jaje pakoj pryniesienymi ź lesu praleskami dy jałovymi halinkami. U hety momant dziaŭčynka čamuści zusim nia dumała, što jaje mohuć zaŭvažyć, pacikavicca, čym heta jana zajmajecca ŭ pakoi zahadčycy, nasvarycca, urešcie, — vačam Łarysy ŭjaŭlałasia tolki adna karcina: tvar lubimaj nastaŭnicy, kali taja nazaŭtra adčynić dźviery i ŭbačyć takuju pryhažość...
Ci zdahadvałasia Halina Citova, siońnia ŭžo zasłužanaja nastaŭnica Biełarusi, chto haspadaryŭ u jaje kabinecie niadzielami, — nieviadoma. Kali nie — to niachaj hetaja tajamnica raskryjecca dla jaje ciapier.
* * *
Potym była Biełaruskaja dziaržaŭnaja kanservatoryja, adździaleńnie charavoha dyryhavańnia. Mienavita tam paśla treciaha kursu Łarysa sutyknułasia sa źjavaj, jakoj nakanavana było ŭ značnaj stupieni vyznačyć jaje dalejšaje žyćcio: jana ŭpieršyniu pabačyła, jak śpiavajuć aŭtentyčny biełaruski falklor. Heta sapraŭdy byŭ vypadak, ci “vola losu” — bo studenty-charaviki nia jeździli ŭ falklornyja ekspedycyi i mieli poŭnaje prava atrymać dyplom, ni razu nie pačuŭšy nieharmanizavanych viaśnianak ci kaladak. Falklornuju praktyku musili adbyć “kampazytary”, i Łarysa, sama nia viedajučy, čamu, naprasiłasia jechać ź imi. Jany trapili na Viciebščynu — u kraj staražytnaj i ŭračystaj hieterafonii. Łarysu ŭraziła ŭsio: napievy, rytmy, a najbolš — sami śpiavački. Napačatku pahadžajučysia tolki “pakazać” pieśniu, viaskovyja kabiety ŭžo na treciaj nocie zabyvalisia ab svaim namiery j pačynali śpiavać usurjoz. To bok, vykładajučysia daastatku, darešty, nie pakidajučy ničoha niedahavoranym. Jany śpiavali — a pa ichnych tvarach, jak pa knizie, možna było čytać historyju ichnaje maładości, kachańnia, zamužža...
Uspaminy ab tych viciebskich śpiavačkach praz uvieś hod zastavalisia takimi jarkimi, što naleta Łarysa iznoŭ paprasiłasia ŭ falklornuju ekspedycyju. Potym jašče j jašče — pajezdki praciahvalisia j tady, kali jana vyjšła zamuž, i pierapynilisia tolki z naradžeńniem Jasika. Ale šmat hadoŭ potym joj z tuhoju pryhadvalisia aziory, kusty viarhiniaŭ u harodčykach i adčajna-biezahladnyja žanočyja hałasy:
“A Maniečkin tatulka
Dy prasiŭsia ŭ Boha
Na dziciaciu pahladzieci...”
Dośvied falklornych praktyk mieŭ peŭnyja praktyčnyja nastupstvy. Łarysa raptam zrazumieła, što ŭsie čutyja i śpiavanyja joju raniej apracoŭki biełaruskich narodnych pieśniaŭ (navat zroblenyja “klasykami žanru” — Hałkoŭskim, Šyrmam, Kopasavym) — heta, miakka kažučy, vielmi dalokija ad falkloru tvory. Dakładniej, jany j nie pretendavali na toje, kab nazyvacca falklornymi, heta była akademičnaja muzyka, usiaho tolki ŭhruntavanaja na narodnych melodyjach. Paŭstavała pytańnie: a ci nielha pasprabavać sumiaścić niesumiaščalnaje? Jak-niebudź inakš zblizić hetyja dva palusy: aŭtentyčny falklor — i prafesijnaje mastactva? Spałučyć praniźlivuju ščyraść, naiŭnuju davierlivaść, ciomnaje zahadkavaje pradońnie nie zaŭsiody ŭžo zrazumiełych frazaŭ — i muzyčnuju movu XX stahodździa, adtočanuju vakalnuju techniku, eŭrapiejskaje vykanańnie? Zdajecca, mienavita z takoha imknieńnia i naradziŭsia druhi kiravany Łarysaj kalektyŭ — studencki kvartet “Karalonački”. Jon vykonvaŭ Łarysiny ŭłasnyja apracoŭki biełaruskich narodnych pieśniaŭ. Užo tady hetyja apracoŭki radykalna razyšlisia jak z mahistralnym dla biełsavieckaj muzyki aptymizmam polečki-skakuchi, tak i z bałotnaj “biełaruskaju žurboju”. Melodyja, pačynajučysia nibyta ad zvykłaha parohu sialanskaje chaty, nieŭprykmiet zavodziła na takuju vyšyniu, dzie mahli kružlać tolki busły i čystyja dumki — sałodka-horkija, jak arabinavy sok. A słovy abiranych joju piesień — što heta byli za teksty?!! “U karala siarod dvara staić javar zialonieńki, pad javaram Dunaj cichi...”, “U Jerusalim kala miesta, oj, tam išła Boža Maci, niesła śviečačku hramničnuju...” (Nahadaju, na dvare stajali maroznyja 80-ja.) Padobnym čynam, musić, vylekavanyja ad amnezii ŭzhadvajuć daŭno zabytaje malenstva...
Łarysa supała z Majstroŭniaj adrazu, jak byccam synchronna paviarnulisia dva klučy ŭ sakretnych zamkach, i adčyniłasia patajemnaja schovanka. A ŭ schovankach, jak viadoma, chavajuć dźvie hałoŭnyja rečy — skarb i zbroju.
* * *
U 1980 h., kali Łarysa Simakovič vučyłasia na 4-m kursie, jaje ŭziali pracavać charmajstram u chor Biełaruskaha radyjo j telebačańnia. Praz peŭny čas Łarysa adčuła, što pierarasła “štatnyja” funkcyi (jakija palahali, hałoŭnym čynam, u razvučvańni partyj), i joj zachaciełasia, jak jana sama kaža, “być mastakom”. Ale jak tolki Łarysa pasprabavała pracavać z kalektyvam tvorča, realizoŭvać svaje idei ŭžo jak dyryžor, joj adrazu dali zrazumieć, što kožny katok musić viedać svoj kutok. Viadomy kiraŭnik choru, narodny artyst Biełarusi, vyrašyŭ, što adnaho talenavitaha dyryžora na kalektyŭ całkam dastatkova. I jon prymusiŭ Łarysu syści.
Atrymaŭšy dyplom dyryžora-charavika, Łarysa apynułasia pierad nievyrašalnaj prablemaj: kudy pajści pracavać? Na toj čas u Biełarusi isnavali tolki try prafesijnyja charavyja kalektyvy, i nichto z kiraŭnikoŭ, viadoma, nie źbiraŭsia sastupać joj miesca. Uznačalić samadziejny chor? Heta značyła — ad pačatku vyrakać siabie na tvorčuju nierealizavanaść, bo amatarskija śpievy nikoli nie dasiahnuli b prafesijnaha ŭzroŭniu, da jakoha jana paśpieła pryzvyčaicca ŭ chory BRT. Havorka išła nie ab “prestyžnaści” — Łarysa prahnuła daskanałaha huku, jana čuła jaho ŭnutry siabie i ŭžo namacvała šlach, užo navat trochi viedała, jakim čynam vyvodzić chor da takoha hučańnia. U samadziejnym kalektyvie i pra hetyja mary, i pra adpaviedny repertuar daviałosia b zabycca nazaŭsiody: jana musiła b pracavać ź ludźmi, jakija navat nie zaŭsiody viedajuć noty, i na palcach tłumačyć tamu, chto falšyvić, kab śpiavaŭ na dva tany vyšej.
Z hetaj, zdavałasia b, biezvychodnaj sytuacyi Łarysa znajšła absalutna niečakanaje vyjście. Jana vyrašyła pastupić u kanservatoryju druhi raz — kab stacca jašče j kampazytaram. Mienavita jaje zhadanyja vyšej studenckija raboty — apracoŭki narodnych pieśniaŭ — pryciahnuli ŭvahu Andreja Mdzivani, i toj pierakanaŭ Łarysu, što joj varta zaniacca kampazycyjaj usurjoz.
...Moža, chto-niebudź dumaje, što vučoba na inšym adździaleńni ŭ toj samaj navučalnaj ustanovie vyzvalaje, prynamsi, ad paŭtornaj zdačy adnych i tych pradmietaŭ (kštałtu marksizmu-leninizmu albo etyki, naprykład)? Dyk jon pamylajecca...
Paralelna z vučobaj Łarysa pracavała — chacia Jasik byŭ jašče zusim maleńki, jana nie ŭjaŭlała sabie žyćcia ŭ “dekretnym źniavoleńni”. Pracavała ŭ roznych miescach — z choram tavarystva invalidaŭ pa zroku, u klubie zavodu imia Lenina. Kali Majstroŭnia raspałasia na niekalki “vuzkaspecyjalnych” supołak (litaraturnuju, historyka-krajaznaŭčuju i h.d.), z častki tych, chto najbolš upadabaŭ śpievy, utvaryŭsia falklorny hurt “Dziańnica”. Napačatku im kiravała taksama Łarysa. Jašče praź niejki čas jana adčuła, što napoŭnicu ŭvasobić jejnyja plany, datyčnyja vykanańnia biełaruskaha falkloru, zdolejuć tolki vychavanyja joju samoju z malenstva vykanaŭcy. I Łarysa Simakovič robić nastupny znakavy dla siabie krok — jana pačynaje pracavać ź dziećmi. Spačatku heta dziciačy falklorny ansambl Pałacu kultury tekstylščykaŭ. A potym Łarysa pierachodzić na Biełaruskaje telebačańnie, stvaraje falklor-teatar “Hościca” i nabiraje tudy trochhodak. Siarod byłych majstroŭcaŭ, jakija taksama ŭ bolšaści paśpieli abraści siemjami dy dziećmi, ličycca za vialiki honar addać dzicia “da Łarysy”.
* * *
...Niekatoryja rečy supadajuć u prastory j časie tak dakładna, što mižvoli pačynaješ dumać pra ichnuju nievypadkovaść ci pieradvyznačanaść. Viasnovy viečar. Majstroŭnia, jakaja paśla fiłfaku prytuliłasia ŭ Pałacy prafsajuzaŭ, źbirajecca na śpieŭki. Tudy ž kirujecca j kiraŭnička — Łarysa Simakovič. Jana spuskajecca z prystupak kanservatoryi i bačyć, što na Placy Voli buldozery pačali rujnavać budynak pieršaha biełaruskaha teatru. Za niekalki chvilin Łarysa dabiažyć da Pałacu i zdychanym hołasam paviedamić nam hetuju navinu. Pa telefonie nie ŭdajecca źviazacca ni z kim z upłyvovych ludziej. Času na rozdum niama. Mastaki śpiecham malujuć daŭžezny plakat. Z hetym plakatam praz paŭhadziny my vyjdziem na hrudok nasuprać byłoha “Patsdamu” i pačniem skandavać: “Rujnujecca pomnik historyi! Rujnujecca pomnik historyi!”. Ale pakul plakat malujecca, kožny maje čas na rozdum: syści ci zastacca. Jašče nichto nia viedaje, čym mohuć pahražać vuličnyja akcyi pratestu. Jašče nie było precedentu. I tamu my, naturalna, baimsia. Hety strach miašajecca ź jaraściu i afarboŭvaje našyja hałasy takoj niazvykłaj intanacyjaj, što toj kryk amal dvaccać hod staić u mianie ŭvuššu.
...Pakryčać na ŭzhorku nam dali chvilin 10, nia bolej.
Nie skazać, kab “represii” suprać mitynhoŭščykaŭ byli nadta ŭžo strašnyja. U turmu nikoha nie pasadzili, štrafaŭ nie pryznačali (ułady adrepetujuć takija dziejańni značna paźniej). Pa miescy vučoby abo pracy zatrymanych ź milicyi adpravili “cialehu”. A tam užo načalstva, kamsamoł i partyja musili raźbiracca z kožnym “buntaŭnikom” paasobku. Mieli niepryjemnaści niekatoryja z baćkoŭ, kali jany zajmali bolš-mienš značnyja pasady (naprykład, vykładali ŭ instytucie). Kahości sa studentaŭ-majstroŭcaŭ pazbaŭlali stypendyi, internatu. U mianie asabista ŭsio skončyłasia schodam u kabinecie hałoŭnaha redaktara “Čyrvonaj źmieny” i atrymańniem ci to vymovy, ci to papiaredžańnia, zabyłasia.
Łarysu Simakovič vyklučyli z kanservatoryi “za nacyjanalizm i prapahandu relihijnych abradaŭ”, uzhadaŭšy joj i zdavanyja tolki pa-biełarusku ispyty, i śpiavany jaje kvartetam “Jerusalim”, i toje, jak jana adnojčy prapuściła zaniatki, davierliva patłumačyŭšy, što jeździła ŭ viosku na chryściny.
Napačatku była rospač.
“Čałaviek nia moža pahladzieć na siabie z zaŭtrašniaha dnia. Jon jašče nia viedaje, kudy pavierniecca los, i bačyć pierad saboj tolki hety žudasny fakt: krach usich planaŭ”.
Ale Łarysie šancavała na dobrych pedahohaŭ. Na hety raz joj dapamoh uźniacca Dźmitry Smolski. Ciapier užo jon zapeŭnivaŭ Łarysu, što kampazytarskaja dziejnaść — mienavita jaje šlach. I pierakanaŭ.
...Moža, chto dumaje, što kab viarnucca praz hod na toje samaje adździaleńnie, u tuju samuju navučalnuju ŭstanovu, dastatkova “adnavicca” ŭ joj, vykanaŭšy patrebnyja farmalnaści? Iznoŭ ža jon pamylajecca. Treba zdać usie ŭstupnyja ispyty nanova i znoŭ apynucca na pieršym kursie. Treci raz usio pačynajučy z čystaha arkuša.
* * *
Išło leta 1994 h. U kampanii ŭsio tych ža byłych majstroŭcaŭ my adznačali čyjści dzień naradžeńnia. Televizar byŭ uklučany, ale na jaho nichto nie źviartaŭ uvahi, paprostu niešta tam curčeła, jak u ručajku, niejkaja muzyka-tancy-vopleski. I raptam čujem: “Pieršaje miesca ŭ nacyjanalnym konkursie prysudžajecca falklornamu teatru “Hościca” za balet “Intuicyja mitu”. Heta byŭ repartaž ź Viciebskaha festyvalu sučasnaj chareahrafii...
My zamierli, zabyŭšysia dapić nalityja čarki i dažavać kaŭbasu. Balet? Łarysa? Nu tak, my ŭžo viedali, bačyli, što “Hościca” pad Łarysinym kiraŭnictvam nia tolki śpiavała biełaruski falklor, ale j pačała supravadžać jahonaje vykanańnie niejkimi niezvyčajnymi ruchami — heta byli j nie rekanstrukcyi staražytnych karahodaŭ, i nia kopii tradycyjnych viaskovych tancaŭ... Karaciej, nia toje, što dasiońnia fiksujuć etnohrafy ŭ biełaruskich vioskach. Nia toje, što jašče siak-tak praśviečvaje skroź napłastavańni stahodździaŭ, a, chutčej, pramień u advarotnym napramku: jaki byŭ skiravany z našych dzion u hetuju nieprahladna-zialonuju smarahdavuju hłybiniu, adbiŭsia pry samym jaje dnie ad čahości ŭžo niabačnaha i viarnuŭsia nazad.
Nia ŭsim z prychilnikaŭ “aŭtentyčnaha vykanańnia” byli daspadoby Łarysiny eksperymenty dy volnaści z falkloram. Navošta, maŭlaŭ, patrebnyja ŭsie hetyja padskoki, pavaroty, prysiadańni, kali “narod śpiavaje nia tak”? Mnohija ŭ hłybini dušy dzivilisia, a to j škadavali, što “Hościcu” ŭsio dalej zanosić kudyści ŭ niezrazumieły bok, niekatoryja adkrytym tekstam raili Łarysie “ŭziacca za rozum”... Ale kab z usiaho hetaha raptam — festyval chareahrafii? Pieršaje miesca?
Pačaŭsia hety balet (na muzyku Łarysy, naturalna!). Pra što jon byŭ? Pra ŭsio, stračanaje nami — i ŭspadkavanaje adnačasova. Pra toje, što nie dajšło, nie zachavałasia, nie pieradałosia ad pradziedaŭ naščadkam u vyhladzie cełasnaha nacyjanalnaha epasu, kasmahaničnaj mitalohii, — ale što prysutničaje, chacia j razdroblenaje na tysiačy askiepkaŭ, u tych budzionnych i zvykłych dziejańniach, što navat nie fiksujucca śviadomaściu. Voś ruki čałavieka raskładajuć vohnišča. Kałyšuć dzicia. Nalivajuć vadu sa zbanka. Łarysa zdoleła ŭbačyć i, hałoŭnaje, pakazać hetyja ruchi tak, što jany niby zaśviacilisia znutry, nabyli halahrafičny abjom, napoŭnilisia całkam inšym sensam.
Balet “Intuicyja mitu”, havaryłasia ŭ anatacyi da jaho, heta “pieršaja sproba teatru pieravieści zakadavanuju movu falkloru biełarusaŭ na movu plastyki. Heta — sproba sučasnym rozumam i emocyjami zrazumieć tuju infarmacyju, što dajecca kožnaj nacyi na pačatku jaje rodu”.
...My siadzieli ŭ družnaj majstroŭskaj kampanii, hladzieli balet i dumali, vidać, pra adno: jak ža my ŭsie pamylalisia, dumajučy, što viedajem Łarysu. I nie adrazu navat zaŭvažyli, što Łarysa... sama tančyć siarod dziaŭčatak-padletkaŭ! Taniutkaja, strunkaja, nadziva plastyčnaja. Heta ŭžo było zanadta! Nu, urešcie, isnujuć ža niejkija daviedzienyja praktykaj praviły j zakony? Naprykład, što pačynać zajmacca chareahrafijaj treba hadoŭ u 7 — i ŭžo nijak nie paźniej za 12. Chto pavieryć, što možna stać da baletnaha stanka ŭ stałym vieku i zasvoić klasyčnuju chareahrafiju? Nia viedaju inšaha čałavieka, aproč Łarysy Simakovič, kamu b udaŭsia hetki cud. Uvohule nia viedaju čałavieka z macniejšaj siłaj voli...
Čamu raptam u jaje žyćci takoje miesca pačała zajmać chareahrafija? Zdavałasia b, stolki inšych mahčymaściaŭ dla samavyjaŭleńnia — jak dyryžorka, jak kampazytarka, jak falklarystka, jak pijanistka, narešcie. Ale “raptam” heta mahło vyhladać tolki dla starońniaha j nia vielmi abaznanaha naziralnika. Łarysa z malenstva była niejmavierna zachoplenaja baletam. Jašče školnicaju jana ŭciakała pa viečarach u teatar na baletnyja spektakli — i viartałasia ŭ internat apoŭnačy, samotna prabirajučysia paŭź ciomnyja dvary dy vułki. Dvanaccacihadovaja dziaŭčynka sama (!) pieraznajomiłasia ŭ teatry z balerynami i potym u antraktach zaŭsiody prychodziła da ich u hrymiorku. “Ciapier, z vyšyni hadoŭ, ja vyrazna baču, što navat tady, kali ja zdavała ŭ škole vypuskny ispyt pa dyryhavańni — u hetym užo prysutničała chareahrafija...”
Imknučysia, jak i ŭva ŭsim, da daskanałaści ŭ svajoj prazie avałodać chareahrafičnym majsterstvam, u 1999 h. Łarysa — nie pavierycie — pastupaje ŭ kanservatoryju čaćvierty raz. Na niadaŭna stvoranaje chareahrafičnaje adździaleńnie. I jaje prymajuć — čałavieka, jaki nia maje navat pačatkovaj chareahrafičnaj adukacyi! Ale nia ŭsie dźviery moža adčynić talent, choć sabie j pamnožany na ŭporystaść dy ŭźviedzieny ŭ stupień pracavitaściu. Druhaja (nia kažučy ŭžo pra treciuju!) vyšejšaja adukacyja ŭ našaj krainie ciapier moža być tolki płatnaju. Hrošaj na vučobu — niemałych — u Łarysy, naturalna, niama. I tady narodny artyst SSSR, prafesar Valancin Jelizarjeŭ (vidavočna, uražany niezvyčajnaściu abstavinaŭ) prymaje absalutna nieardynarnaje rašeńnie: jon dazvalaje Łarysie naviedvać zaniatki prosta tak, biez usialakich farmalnaściaŭ.
...Usio išło dobra, pokul studentam nie zadali čarhovaha zadańnia: prydumać varyjacyi fei Bezu (z baletu “Pryhažunia ŭ sonnym lesie”) u klasyčnym, madernovym i avanhardovym stylach. Adna z hetych temaŭ niejak sama saboj pierarasła ŭ Łarysy ŭ samastojny tvor, praciahłaść jakoha ź dźviuch zadadzienych chvilin pavialičyłasia da vaśmi. Reakcyja pedahoha była niečakanaj: “Ja zadavaŭ na dźvie chviliny i na muzyku Čajkoŭskaha, a Vy što prynieśli?” I — ni słova pa sutnaści, nijakaj acenki, poŭnaje ihnaravańnie... Łarysa adčuła, što heta ź joj niekali ŭžo było. Chor BRT, praca charmajstram, faktyčnaja zabarona myślić i dziejničać samastojna...
...Jana zdoleła zdać ispyty na chareahrafičnaje adździaleńnie Akademii muzyki, bo piać hadoŭ prychodziła na ŭroki ŭ Operny teatar — i zajmałasia naroŭni z prafesijanałami. Dazvoł naviedvać uroki ŭ Opernym sychodziŭ taksama ad Valancina Jelizarjeva, jaki navat i nie zdahadvajecca, što padaryŭ Łarysie piać najcudoŭniejšych hadoŭ žyćcia. Bo ŭ hetym teatry (ź jakim Łarysa z malenstva maje niejkuju mistyčnuju suviaź) jana sapraŭdy pačuvałasia doma: joj było tam spakojna i ŭtulna.
Da taho ž, los pa-raniejšamu daryŭ Łarysie sustrečy z talenavitymi pedahohami. Jana trapiła ŭ klasu da Alaksandra Martynava. “Jon pedahoh-paet. Ad jaho vypramieńvajecca nastolki roŭnaja i absalutnaja luboŭ da kožnaha vučnia...”
Praź piać hadoŭ zaniatkaŭ Łarysu nie paznaŭ na ŭroku znajomy baletmajstar: zapytaŭsia, što heta za cikavaja dziaŭčynka. I tut raptam, jak rastłumačyli Łarysie, “teatar pierajšoŭ na novy režym pracy”, i jaje paprasili zdać propusk.
Na apošniuju svaju repetycyju jana pryniesła Alaksandru Martynavu vialiki bukiet ružaŭ. I, sychodziačy z teatru nazaŭsiody, niečakana pačuła za śpinaju apladysmenty.
* * *
U lipieni 2000 h. u majoj kvatery zazvaniŭ telefon, i ja pačuła Łarysin hołas: “Prychodź na moj kancert u Nacyjanalny mastacki muzej”. — “Heta budzie vystupleńnie “Hościcy” ci kancert z tvaich instrumentalnych tvoraŭ?” — pierapytałasia ja. — “Nie. Heta budzie moj solny vakalny kancert. Ty jašče nia čuła mianie ŭ hetaj jakaści...”
Pakłaŭšy słuchałku, ja adčuła, što ŭ mianie źlohku jedzie dach. Reč u tym, što čysta vonkavy kantrast pamiž “vakalistami” i “tancorami” zafiksavaŭsia ŭ majoj pamiaci až nadta jaskrava. Kaliści, u časy druhoj biełarusizacyi, mnie daviałosia vieści ŭ našym Opernym teatry kursy biełaruskaj movy. Zaniatki zakančvalisia dzieści ab adzinaccataj, i jakraz u hety čas pačynaŭsia pierapynak u artystaŭ. Jany źbiralisia ŭ teatralnym bufecie razam: biazvažkija baleryny ŭ machrovych chałatach pavierch tryko pili sok, mažnyja śpievaki zastaŭlali padnosy śmiatanaj, bułačkami, bifšteksami... Mianie vielmi zabaŭlaŭ hety dychatamičny padzieł teatralnaha śvietu, hetaja zrokavaja apazycyja dvuch vialikich muzyčnych žanraŭ. Ale kab adzin čałaviek navažyŭsia pajadnać u svajoj asobie i adno, i druhoje?
...U mastackim muzei akurat ekspanavałasia vystava Šahała, tamu ja pryjechała zadoŭha da pačatku kancertu i padniałasia na halereju. Jakraz tam mianie i zaśpieŭ pieršy huk — vykanaŭca raśpiavałasia pierad vystupam. Ale heta nie mahła być Łarysa, heta byŭ absalutna nie jaje hołas! Ja pierahnułasia cieraz balustradu. Vočy pa-raniejšamu spračalisia z vušami. La rajala sapraŭdy stajała nievierahodna pryhožaja Łarysa Simakovič, ale hołas, jaki zapaŭniaŭ usiu prastoru muzejnaje zali, naležaŭ kamuści, z kim ja jašče nie była znajomaja. Bo raniejšuju Łarysinu manieru śpiavać ja viedała zusim niabłaha, dyj šmat chto z čytačoŭ “NN” taksama — nie ŭ adnoj majoj siamji dzieci zasynajuć pad kasetu ź biełaruskimi kałychankami, daŭnym-daŭno zapisanymi Łarysaj na radyjo. Miakkaja, piaščotnaja, utulna-chatniaja afarboŭka jaje tembru ŭ hetych kałychankach cudoŭna nadavałasia dla piesieniek “pra kata-varkata”. I šmat kaho hetaja “svojskaść” źbiła z tropu. U svajoj knizie “Linija, što jdzie ŭ biaskoncaść” (1999 h.) Julija Čurko akreśliła hołas Łarysy Simakovič jak “nievialiki, ale čysty”. Sumnieŭny kampliment dla prafesijanała, skažam ščyra. Ale adkul było viedać Julii Čurko, uražanaj baletnymi dasiahnieńniami kiraŭnički “Hościcy”, što Łarysa ŭžo niekalki hadoŭ metaskiravana pracuje i nad svaim vakałam?
Na kancercie ŭ Nacyjanalnym mastackim muzei hołas Łarysy Simakovič hučaŭ mahutna j raskošna. Jaje najpryhažejšaje liryka-kalaraturnaje saprana adnu za adnoj skarała viaršyni suśvietnaha belkanta — Kierubini, Hiendel, Perhalezi, Stradeła, Rymski-Korsakaŭ, Čajkoŭski, Pučyni, Varłamaŭ... Dumać nie chaciełasia ni pra što. Chaciełasia stać pad płyń hetaha hołasu i biaskonca słuchać, słuchać jaho, adčuvajučy, jak jon strumienicca skroź kožnuju kletačku istoty. Hety hołas havaryŭ, što ŭ žyćci jość nadzieja i śvietłaść, i jon sam byŭ hetaj śvietłaściu. Užo paśla čaćviertaha tvoru vybuchnuła pieršaja avacyja, jakaja faktyčna nie ścichała da kanca kancertu, pierapyniajučysia tolki vykanańniem numaroŭ. Adbivali sabie dałoni i tyja, chto pryjšoŭ pasłuchać Łarysu, i tyja, chto apynuŭsia na kancercie vypadkova — zavitaŭšy na vystavu słavutaha ziemlaka. Siarod apošnich byŭ i pieršy namieśnik ministra kultury Ŭładzimier Ryłatka. Jon niekalki razoŭ pierachodziŭ ź miesca na miesca, słuchaŭ z roznych kropak — z halerei, ź leśvicy. Pa tvary było vidać: jak muzykant jon zrazumieŭ, što sutyknuŭsia z unikalnaju źjavaj — ale nia moža adrazu ŭ heta pavieryć. A paśla kancertu ŭ jaho ź kinarežyseram Viktaram Šavialevičam adbyŭsia krasamoŭny dyjaloh:
— Nu, jak uražańni? — papytaŭsia Šavialevič.
— Viedajecie, dla mianie heta było adkryćcio, — ščyra skazaŭ Ryłatka.
— Što, Šahał?
— Nie, Simakovič...
Pra hetuju razmovu Viktar Šavialevič apaviadaje praź niekalki dzion paśla kancertu, kali my z Łarysaj siadzieli ŭ repetycyjnym pakoi “Hościcy” i sprabavali razvažać na temu: a što dalej?
Kab ža havorka išła pra niejkuju maładuju j nikomu nie viadomuju śpiavačku z takimi vakalnymi dadzienymi, jasnaja reč, što tre było b iści da dyrektaraŭ Opernaha teatru, filarmonii i kryčać pra toje, što j na našych suhlinkach časam traplajecca samarodkavaje zołata. Ale Łarysa Simakovič — daloka nie pačatkoviec. Jaje dasiahnieńni ŭ roznych sferach muzyčnaha mastactva nieasprečnyja. I ja nikoli nie pavieru, što jana pahadziłasia b zvuzić absiah svaje tvorčaści da adnoj tolki karjery śpiavački. Tamu j pytajusia: jakija jaje ambicyi ŭ hetaj halinie?
Łarysa adkazvaje prosta. Što jana ciapier vałodaje svaim hołasam nastolki, što adčuvaje ŭ sabie siły bracca za samyja składanyja vakalnyja partyi. Što na kancercie jaje nie aślapiła zachapleńnie publiki — naadvarot, jana vyrazna ŭbačyła svaje słabaści, i ciapier dakładna viedaje, u jaki bok kiravacca. “Techničny momant zrobleny — rehistry vyraŭnanyja, hołas paddajecca. Taja praca, jakaja zastałasia, — heta sucelnaja asałoda. Heta manipulacyja z tonkaj hukavoj materyjaj, jakaja sama kudyści raźvivajecca, a ty słuchaješ i spaścihaješ. Niama mianie, i słuchačoŭ niama, a jość toje, što jość u hetym huku, i jamu treba dać adbycca... Huk — heta chvala, jakaja niasie infarmacyju. Ad charaktaru infarmacyi zaležyć uździejańnie huku, pry słušnaj infarmacyi jano pavinna być lekavym. Hukam, jak lazeram, moža ačyščacca prastora”.
Łarysa maryła b, naprykład, pra kancert u Kamernaj zali filarmonii. Ale idyjatyzm sytuacyi ŭ tym, što čałaviek, jaki dvojčy skončyŭ kanservatoryju pa inšych specyjalnaściach, nia moža ličycca prafesijnym śpievakom — i tamu nia maje prava ni na zalu dla solnaha kancertu, ni navat na afišu dla jaho.
“Dyk jak ža tabie nie pryjšła ŭ hałavu samaja naturalnaja dumka — što treba pastupić u kanservatoryju piaty raz?” — nie vytrymlivaju ja.
My śmiajemsia razam, ale nia nadta viasiołym śmiecham, uśviadomiŭšy, što absurdu ŭ hetaj idei nijak nia bolš, čym lohiki.
* * *
toj žyvy zaŭsiody spažyvaje
niejki bol
(niachaj sabie nia piać!)
prosta dźviery na piatli iržavaj
vietram viernaści rypiać
rypiać
rypiać
niechta adčuvaje bolu bolej
vyjście bačyć žadny
na ŭvieś śviet
bo kali ni vychadu ni bolu
dzie mastak
muzyka
dzie paet
Vierš naležyć Barysu Žančaku, mužu Łarysy Simakovič. Pra hety ŭnikalny sajuz dvuch nadzvyčaj tvorčych ludziej — muzyki i paeta — varta, biezumoŭna, napisać asobny artykuł, a jašče lepiej — apaviadańnie ci paemu, i ja vielmi spadziajusia, što niechta niekali zrobić heta lepš za mianie.
U tym budučym tvory znajšłosia b miesca i ramantyčnamu kachańniu (małady nastaŭnik Barys Žančak vykładaŭ Łarysie biełaruskuju movu, kali jana vučyłasia ŭ “Parnacie”), i viernaści, i achviarnaści, i dziasiatkam supolnych tvorčych prajektaŭ. Apošni ź ich — “Try alehoryi Pravialebnaj Panny” dla hołasu i kamernaha składu. Adna z častak hetaha tvoru hučyć na kampakt-dysku “Lehiendy Vialikaha Kniastva”. A toj, chto trapiŭ 3 sakavika ŭ Pałac dziaciej i moładzi na rycarski fest, moh pabačyć “Alehoryju...” i ŭ chareahrafičnym uvasableńni. Darečy, kali chto nia viedaje: chłopiec, jaki padčas vystupu “Hościcy” pranikniona śpiavaŭ narodnyja pieśni, a taksama vykonvaŭ u “Alehoryi...” rolu Muzyki-Vajara, — heta Jan Žančak, student pieršaha kursu muzyčnaj vučelni.
...Žančyna, jakaja z malenstva pieradusim vybiraje prafesijnuju tvorčaść, jakaja žyvie nie ŭ kvatery, a ŭ muzycy, mała nadajecca na rolu “chatniaje kotački”, i konkursy na lepšuju vyšyvanuju survetku jaje nia zvabiać taksama. Ale heta značyć tolki toje, što šluby tvorčych ludziej nia musiać aceńvacca pavodle tradycyjnych kryteraŭ.
Asabista ŭ mianie sajuz Barysa Žančaka i Łarysy Simakovič vyklikaje zdarovuju zajzdraść. Pa-mojmu, heta prosta nievierahodnaja ŭdača — viedać, što možaš va ŭsim spadziavacca na čałavieka, z kim nazaŭsiody złučyŭ svoj los. Što kali ty nia maješ času hatavać viačeru, to paprosiš muža, i jon padsmažyć bulbu. A kali tabie spatrebiŭsia tekst dla novaj pieśni, ty taksama źvierniešsia da muža (bo chto lepš za jaho adčuje, jakich mienavita słovaŭ ty prahnieš?). I jon dla ciabie abaviazkova napiša vydatny vierš. Naprykład, voś taki:
heta vobłaka z tvaim voblikam
źbieh daždžynak ci vietru źbieh? —
heta ja adzinotaj vosieńskaj
heta ja ŭspaminaju ciabieheta namaraź niby navałač
paŭtaraje ciabie ciapier
što maroz sa svajoj vyjavaju —
heta ja ŭspaminaju ciabiechaj viatryska błakit pratoruje
za aknom ladziaš rastaje
što ni ŭbaču — dyk niepaŭtornyja
adšukaju rysy tvaje
* * *
Za 20 hadoŭ tvorčaj dziejnaści kampazytarka Łarysa Simakovič napisała muzyku da spektaklu “Kałyska čatyroch čaraŭnic”, pastaŭlenaha TIUHam, muzyku da ŭsich filmaŭ Viktara Šavialeviča z cyklu “Da vas, sučaśniki maje”, symfoniju, symfaničnyja karciny “Muravanka” i “Pačatak rodu”, pastaral “Źviestavańnie”, instrumentalnyja pjesy, šmat tvoraŭ dla źmiašanaha składu choru i mnostva piesień. Z usiaho pieraličanaha hučała tolki muzyka da filmaŭ i spektaklu.
Joju stvoranyja dla “Hościcy” chareahrafičnyja minijatury “Jabłyčny spas” i “Šlachami ŭ viečnaść”, a taksama šeść adnaaktovych baletaŭ — pryčym, padkreślivaju, stvorany ad pačatku i da kanca: nia tolki muzyka, ale i chareahrafija, i pastanoŭka. Siarod ich, aproč “Intuicyi mitu”, “Niaboha” (kažučy słovami samoj Łarysy, tvor “pra sustreču z samim saboj, pra toje, jak sutykajucca dabrynia j ahresija, jakija žyvuć u kožnym čałavieku”), “Kalinaŭ most”, “Eŭtanazija. Apošni rytuał”, “Nacionalnyj intieries” (jak napisała “Kultura”, “treba viedać biełaruskuju patryjotku Simakovič, kab acanić sarkazm nazvy, naŭmysna rasiejskamoŭnaj”). I jašče “Žach”, adnojčy pakazany ŭ filarmonii na kancercie “Hościcy”. Jon maje padzahałovak “Sučasnaja bajka” i ŭvieś pabudavany na aŭtentyčnych prykazkach, prymaŭkach i pieśniach, spałučanych z chareahrafijaj u styli fołk-madern. Što ž datyčyć zmročnaj nazvy, dyk Julija Čurko słušna zaŭvažyła, što hety balet “praciaty trahičnym śvietaadčuvańniem”.
Pabačyŭšy niekatoryja z hetych baletaŭ, režyser Valery Mazynski skazaŭ, što takoje emacyjnaje ŭzrušeńnie, jakoje robiać Łarysiny tvory i jaje aktory, jon vielmi redka adčuvaŭ na dramatyčnaj scenie. Ale pahladzieć Łarysiny chareahrafičnyja tvory niemahčyma, bo “Hościcy” niama dzie ich pakazvać — teatar amal nie vystupaje. Bolš za toje: kalektyŭ, jaki farmalna isnuje pry Biełaruskim telebačańni, apošni raz zdymaŭsia tym samym telebačańniem u 1998 h., dyj to vielmi frahmentarna. Z usich baletaŭ telebačańnie demanstravała tolki “Intuicyju mitu” — u ramkach tranślacyi z užo zhadanaha Viciebskaha festyvalu. Inakš, jak śviadomym ihnaravańniem, zamoŭčvańniem, ździejśnienym na čyjści zahad, takoje staŭleńnie nie nazavieš.
“Hościca” stvarałasia, kali telebačańnie ŭznačalvaŭ Hienadź Buraŭkin. Jon sam byŭ vielmi zacikaŭleny ŭ hetym kalektyvie, i tamu stvaralisia ŭsie ŭmovy dla pracy falklor-teatru, časta zapisvalisia pieradačy ź jahonym udziełam. Źmianiłasia kiraŭnictva — źmianiłasia i staŭleńnie. U 1999 h. Łarysie navat nie pieradali zaprašeńnie na čarhovy Viciebski festyval sučasnaj chareahrafii, jakoje pryjšło na adras telebačańnia z paznačeńniem kalektyvu i kiraŭnika.
U falklor-teatru niama menedžera, jaki b zajmaŭsia arhanizacyjaj kancertaŭ, jak niama i mahčymaści ŭziać čałavieka na hetuju pasadu, bo štatny raskład nie praduhledžvaje takoj adzinki. I kali navat aformić patencyjnaha menedžera “artystam ...katehoryi” — to chto ž pahodzicca pracavać za žabracki akład 28 tys. rubloŭ? Da słova: akład samoj Łarysy Simakovič jak kiraŭnika mastackaha kalektyvu na Biełaruskim telebačańni składaje kala saraka dalaraŭ. Heta adzinaja jaje krynica dachodu. I zaraz vy zrazumiejecie, čamu ja mušu pra heta skazać.
* * *
Niadaŭna mnie trapilisia słovy polskaha filozafa Kšyštafa Čyžeŭskaha, jakija ŭrazili svajoj žorstkaj dakładnaściu.
“Ty možaš šmat hadoŭ sumlenna nad niečym pracavać, možaš mnohamu navučycca i šmat dasiahnuć, ale ŭ žyćci pryjdzie taki momant, kali ty ŭsio addasi, kali tabie daviadziecca addać heta ŭsio za biescań, za fihu z makam. I kali ty j nadalej budzieš stajać na svaich nahach, kali nie zatrecca tvajo imia, heta značyć, što ŭsie hetyja hady ty pracavaŭ nad niečym zusim inšym, niečym nieparaŭnalna bolš važnym, čymsia niejkija zvańni i stanovišča ŭ śviecie”.
Žyćcio časta padajecca nam roŭnaj, davoli adnastajnaj i troški nudotnaj čaradoj dzion — ale tolki da momantu, pakul nia zdarycca štości, što ŭščent zrujnuje hetuju stabilnaść i nie pakinie kamienia na kamieni ad zvykłaha śvietaŭparadkavańnia. Padrychtavacca zahadzia da takoha vypadku niemahčyma. Pry sustrečy ź im nielha nie razhubicca. I ŭ pieršaje imhnieńnie hetaha ziemlatrusu čałaviek zaŭsiody zastajecca adzin pad zavałami.
A voś dalej byvaje pa-roznamu. Jon moža vielmi chutka skanać u samocie i ciemry, zhubiŭšy nadzieju vyrvacca z pałonu, — a moža pačuć praz toŭšču abrynutaha betonu dalokija hałasy siabroŭ. I budzie tryvać, viedajučy, što jaho abaviazkova vyciahnuć.
Niekalki miesiacaŭ tamu ŭ Łarysy Simakovič pačalisia prablemy sa zdaroŭjem. Raptoŭna i katastrafična. Heta nie śmiarotnaja chvaroba, dziakavać Bohu. Adnak vylečyć jaje kanservatyŭnymi srodkami — heta značyć, biez aperacyjnaha ŭmiašańnia — siońniašniaja medycyna nia ŭ stanie. Ale ž takija aperacyi zvyčajna robiać u vieku, kali ludziej bolš nie chvalujuć nienapisanyja symfonii i niepastaŭlenyja balety!.. Nia kažučy ŭžo pra mahčymyja ŭskładnieńni. I pra nievierahodnyja hrošy, jakich hetaja aperacyja kaštuje.
Z ułaścivym ichnaj prafesii drabočkam cynizmu chirurhi dadajuć: kryteram dla nieadkładnaj aperacyi moža słužyć tolki ŭłasnaje adčuvańnie bolu. Heta značyć, pakul možaš — ciarpi. Žyvi na analhietykach, sprabuj pierasoŭvacca rakam ci bokam — heta tvaje prablemy. Ale pamiataj, što ad hetaha bolu ty nie ŭciačeš nikudy, aproč jak pad lazo skalpiela.
Što takoje ciarpieć hety bol, biezumoŭna, nie apišaš słovami. “Ujavi sabie lampačku ŭ 500 vat, jakaja ŭvieś čas zaścić uvieś navakolny śviet, i nielha ni advieści vačej, ni zapluščyć ich. Heta pryblizna toje samaje”.
U dni, kali dapamahajuć jakijaś mocnyja leki, Łarysa jeździć na repetycyi, stavić dla “Hościcy” novyja chareahrafičnyja numary. “Ja hłyboka pierakananaja, što mastaka, muzyku niechta pavinien, što nazyvajecca, pchać u plečy. Kab jamu nie davodziłasia samomu chadzić, naprykład, u toj samy mastacki muzej i prapanoŭvać svoj kancert. A ŭ adkaz čuć ad dyrektara, jaki jašče j u vočy nia bačyŭ ni mianie, ni “Hościcy”, — “Nam łapci ŭ muzei niepatrebnyja”. Takija repliki mianie zabivajuć, i treba šmat času, kab iznoŭ uźnialisia apuščanyja ruki. Kali ja vykonvaju abaviazki menedžera, dyk adčuvaju, što zajmajusia svajoj asobaj, a kali pracuju tvorča, to zajmajusia niečym inšym, našmat važniejšym. Ja ŭsio čakaju, kali ž toje, što ja rablu, spatrebicca niekamu jašče. I viedaju, što mahu nie dačakacca”.
Nia viedaju, ci vałodaje chto-niebudź z čytačoŭ “NN” dastatkovaj upłyvovaściu, kab dapamahčy “Hościcy” i samoj Łarysie prabicca da hledača. Ale jość rečy, jakija nam pad siłu zrabić biezumoŭna. Pa-pieršaje, my možam sabrać dla Łarysy hrošy — leki i medyčnyja pasłuhi, jakija patrebnyja joj, šalona darahija. Pa-druhoje, Łarysie zaraz vielmi prydaŭsia b kamputar — “ia nie samotny, ja vychad maju na server pana Marcina Kuchty...” Pa-treciaje, — chacia ja nia vieru ŭ cudy — čyjeści medyčnyja parady, vierahodna, mahli b prynieści joj prynamsi časovuju palohku.
Ja amal nia vieru ŭ dzivosy, ale ŭsio ž napišu i pra idei z razradu fantastyčnych. Kansultacyja ci, mahčyma, lačeńnie za miažoj. A chto viedaje, a raptam?.. Biełarusy ŭ śviecie žyvuć paŭsiul. Siarod ich, biezumoŭna, jość i ludzi niabiednyja — a što my, nacyja złomkaŭ, u rešcie rešt?
Nas usich — chto pračytaje albo moža pračytać hety numar hazety — realna ŭžo šmat. A Łarysa Simakovič u nas adna. I samyja hučnyja słovy ŭ jaje adras zasłabyja, kab być adekvatnymi.
...Kožnamu ŭ malenstvie davodziłasia zabaŭlacca z drocikam: pierahinać jaho tudy-siudy, tudy-siudy, až pakul tonki metał nia vytrymaje j złomicca. Ale nikomu nia dumałasia, što rolu takoha drocika my budziem usio žyćcio stanavić saboj. Napeŭna, jana dajecca čałavieku razam ź nieśmiarotnaju dušoju — miaža tryvałaści na złom. I chutčej za ŭsio, apiakujučysia pieršym, my pavialičvajem druhoje.
Vijaleta Kavalova
Kamientary